Pierwsza Położna RP, albo położna gwiazd , tak czasem określana jest autorka tej książki . W bardzo ciekawy i zajmujący sposób Jeannette opisuje cud narodzin . Każdy przypadek opisany jest osobno , wszystkie naprawdę wzruszające i podniosłe . Pani Kalyta opisuje nie tylko porody i swoją pracę , ale też swoje życie . Opowiada o swoich powiedzmy '' przygodach '' z chorobami i pobytach w szpitalach w roli pacjenta . Oraz o rodzeniu swoich dzieci w warunkach mocno odbiegających od obecnych .
Porody w siermiężnych latach 80 - tych , gdzie kobiety były traktowane jak przedmioty , a jak tylko na coś się taka ciężarna skarżyła to dostawała odpowiedź , że cóż to za wymagania , przecież ciąża to nie choroba , jakie znieczulenie ? jakie lepsze warunki ? rodzić i do domu , jak na taśmie w fabryce . Nie jest to obraz pozytywny , chociaż szczery do bólu . Dużo też pisze o swojej szkole , o jej powstawaniu i o miłości do tego wcale nie łatwego zawodu .
Najbardziej rozczulił mnie opis tatusia , który założył muszkę na przywitanie swojej córeczki , którą żona właśnie rodziła . To dopiero wejście ! . Cóż , przyznaję że łezka w oku mi się zakręciła i powróciły wspomnienia . Książkę czyta się naprawdę dobrze i przyjemnie , czuć bijącą z niej radość tych narodzin , czuć namacalnie tą pozytywną energię jaką autorka potrafiła w tej książce jakimś cudem umieścić .