Zamknij oczy i wyobraź sobie, że Twój mąż ma zdiagnozowaną boleriozę, która umiejscowiła się w stawach i powoduje takie bóle, że w nocy nie może spać. Przyjmuje liczne preparaty farmaceutyczne, w tym antybiotyki, które mają za zadanie likwidację nawracających stanów zapalnych w organizmie. Choroba ciągnie się latami, ale jest cały czas pod kontrolą lekarza. Ty jesteś bezradna i pokładasz wiarę usunięcia choroby w modlitwie.Albo wyobraź sobie, że Twoje dziecko ma 12 lat a od 3 roku życia traci słuch i wzrok. Wy, jego rodzice odwiedziliście już mnóstwo specjalistów, którzy od wielu lat nie mogą postawić jednoznacznej diagnozy. Dziecko czekają implanty. Czujecie kompletną niemoc. Jeden z wykwalifikowanych lekarzy odkrywa w końcu larwy glisty ludzkiej, które umiejscowiły się i rozwijają w uszach i oczach, niszcząc delikatne narządy słuchu i wzroku. Rozpoczyna się leczenie farmakologiczne, które ma skutki uboczne, osłabienie organizmu, mdłości, biegunki, temperatura. Jest jednak nadzieja, że już wszystko będzie dobrze.A teraz wyobraź sobie sytuację, że Twój ukochany pies lub kot ma toksoplazmozę, która atakuje również ludzi. Każda następna wizyta u weterynarza po kolejnych kuracjach lekowych przekonuje Cię, że zwierzę tym razem powróci do zdrowia. Ale zarówno Ty, jak i Twój pies czy kot jesteście tym leczeniem zmęczeni.