Siedemnastoletnia Riley pewnie nie raz i nie dwa się zastanawiała, jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie ukrywała swojej mocy…
Dziewczyna ma jednak kilka ważnych powodów, w tym ten, że jedyna jest w stanie utrzymać rodzinę, czyli schorowanych rodziców i młodszą siostrę.
Wszystko zmienia się, gdy Riley dowiedziawszy się o tym, że jej sąsiadka jest chora i potrzebuje leków, postanawia ukraść je z kopalni. Niestety zostaje przyłapana, a co za tym idzie: skazana na śmierć. Taka jest bowiem kara za kradzież…
Od stryczka ratuje ją Shade, jej przyjaciel i jedna z niewielu osób, która zna jej sekret.
Riley niechętnie przenosi się do Kości. Musi się skupić, bo poza ogromnymi zaległościami, zaczęła bowiem naukę pięć lat później niż pozostali obdarzeni, musi też walczyć z hejtem.
Niespodziewanie z pomocą przychodzi jej przystojny, wysportowany i obdarzony ogromną mocą Kruk, syn Smoka, jednego z władców. Młodzieniec do tej pory uważany za niezdobytego, a co za tym idzie: za łakomy kąsek.
To wzbudza dodatkową zazdrość nie tylko u płci pięknej…
Dlaczego Riley podjęła taką a nie inną decyzję?
W jaki sposób dziewczyna ukrywa swój dar?
Czy nastolatka poradzi sobie w nowym miejscu?
Dlaczego Kruk zainteresował się właśnie Riley?
Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie właśnie w tej książce…
Nie lubię wystawiać niskich ocen, ale czasami nie mam innego wyjścia...
Autorkę do tej pory znałam z dwóch opowiadań i moim zdaniem właśnie na nich powinna się skupić. Z powieścią niestety sobie nie poradziła… przynajmniej z tą sobie nie poradziła.
Co prawda jest w niej poruszona ważna sprawa, czyli rezygnacja z siebie, by zająć się rodziną, ale… czy naprawdę w książce, w której Riley, główna bohaterka włada magią nie można rozwinąć również tego tematu? Dla mnie to spory minus…
Do tego niedopracowane postaci, paradoks czasowy (jak nadrobić kilkuletnie zaległości w parę miesięcy? Poproszę o wyjawienie sposobu na rozciągnięcie doby…) i… inne błędy, o których nie chcę mówić, bo może rażą tylko mnie.
Autorka skupia się na relacjach międzyludzkich, a przecież gdyby Riley była zwykłą dziewczyną, to jej życie potoczyłoby się inaczej. Nie trafiłaby też do szkoły w Kościach, a swój czas dzieliłaby między pracę w kopalni, a całą resztę, w tym opiekę nad schorowanymi rodzicami.
No fakt… dalej byłaby głodna wiedzy, bo nie opanowała czytania i pisania, ale jej życie wyglądałoby niemal tak samo, jak pozostałych mieszkańców Padołka.
Z przykrością stwierdzam, że miałam wrażenie, że czytam powieść debiutantki, ale zaznaczam, że to tylko moja opinia.
Wy możecie wyrobić sobie własną.
Ja raczej nie zaprzyjaźnię się z piórem tej Autorki…