Dałam radę przebrnąć TYLKO przez jakieś 120 stron i odpuściłam - dalej już po prostu nie mogłam, choć próbowałam i bardzo starałam się przeczytać całość. Nic z tego. Zamiast ciekawej fabuły, dostałam jakieś nudne i tanie romansidło, (Harlequiny były dużo lepsze niż to, co tutaj) a już totalnym rozczarowaniem był dla mnie drażniąco - patetyczny styl pisania autorki. Lubię kończyć wszystkie książki które zaczynam nawet te, które mnie nudzą ale obawiam się, że do tej książki musiałabym siadać albo z kubkiem melisy, albo z jakimś %, żeby w stanie "spokojności" doczytać książkę do końca. To zasługa tego dziwnego stylu autorki - tak mnie irytował, że nie było siły i musiałam odpuścić.
Kolejne, książkowe rozczarowanie i mam nadzieję, że to już ostatnie w tym roku.