Właśnie ledwo ledwo zdałem maturę. Moja siostra miała czternaście lat, słuchała „Hôtel de la plage” w wykonaniu Sheili i B. Devotion i, leżąc na łóżku, czytała w „Marie Claire” zwierzenia zdradzonej kobiety. Na ścianach wisiały plakaty z Richardem Gere’em i Thierry’m Lhermitte’em. Wierzyła w księcia z bajki. Bała się przespać z chłopcem, chyba że byłby księciem. Zapytała o mój pierwszy raz, czy było dobrze, a ja odpowiedziałem łagodnym głosem tak, tak, chyba było dobrze, a ona chciała, by pewnego dnia ktoś to samo powiedział o niej, tylko tyle: tak, tak, było dobrze. A potem do pokoju wszedł nasz brat, przykrył nas swoimi skrzydłami i nasze dzieciństwo zniknęło. W wieku siedmiu lat Édouard pisze swój pierwszy wiersz, cztery marne wersy, które sprowadzą na niego deszcz pochwał i uczynią zeń pisarza rodzinnego. Ale los, który gotują nam inni, nie zawsze jest szczęśliwy... Grégoire Delacourt z wdziękiem i delikatnością opowiada nam prostą, dowcipną i poruszającą historię rodzinną. Pisarz rodzinny sprawi, że będziesz płakać ze śmiechu i śmiać się przez łzy.