Pierwsze spotkanie z piórem autora Artur Tojza - książki przyniosło mi nieskończenie wiele radości. Space opera to zasadniczo nowy dla mnie gatunek - czytywałam już science fiction (“Marsjanin”, “To Be Taught, If Fortunate”), ale “Piekło kosmosu”, jeśli miałabym z czymkolwiek porównywać, kojarzy mi się z “Illuminae” Amie Kaufman i Jaya Kristoffa, ze względu na opisy promów kosmicznych, walk i ilość bohaterów.
Czym jest “Piekło kosmosu”? To pierwsza część trylogii “Hellspace”; powieść pisana przez kilkanaście lat; poprawiana, przpisywana, zmieniana, dopieszczana. I zdecydowanie wyszło jej to na dobre! Mamy tu wszystko, czego tylko zapragniemy: statki kosmiczne, obce rasy, mordercze rośliny, skoki w podprzestrzeń, piratów i… mitologię. Tak, właśnie mitologię! Autor stworzył coś nowego poprzez połączenie starożytnych wierzeń z akcją dziejącą się w XXIII wieku. Nie spodziewacie się tego, co wydarzy się na końcu powieści!
Ciężko stwierdzić, kto jest głównym bohaterem książki. Akcja rozgrywa się w kilkunastu miejscach na raz (na początku każdego podrozdziału jesteśmy zawsze informowani, gdzie się aktualnie znajdujemy), a ekipy składające się z mieszanki bardziej lub mniej humanoidalnych ras komunikują się ze sobą telekomami. I giną. Jeśli na początku historii próbujecie się połapać, kto jest kim, to nie przywiązujcie się zbytnio do nikogo. Trup ściele się gęsto, a to za sprawą ataków ze strony tajemniczych, niebiesko-czarnych statków i ich załóg.
One bowiem pojawiają się znikąd. Nikt nie potrafi ich namierzyć. Następuje rozbłysk i oto one: statki-widma, wyglądające, jakby prowadziły się same. Atakują tego, kogo akurat mają na linii ognia - czy to obcy statek, czy planetę - i znikają. Z pozoru wygląda to, jakby nie miały większego planu działania. Problem w tym, że nie da się ich pokonać. Czy jednak to one są naszym głównym antagonistą? Czy może czeka nas więcej niespodzianek? Kolejne załogi giną, medycy mają pełne ręce roboty, a do tego jeszcze dokłada się szerzący się tajemniczy wirus i sygnał z niewiadomego źródła.
Przez książkę płynie się gładko, siedząc w pierwszym rzędzie i patrząc na rozwjający się przed oczami kataklizm. Akcja goni akcję, a jeśli choć przez chwilę panuje spokój, to znaczy, że należy się bać. Nasi bohaterowie nie mogą odpocząć ani przez moment.
Styl autora jest fenomenalny i aż ciężko uwierzyć, że jest to jego pierwsze wydane dzieło. Muszę jednak trochę się przyczepić: opisy promów i stacji kosmicznych były nieco przydługie i szczegółowe. Czytelnik nic nie utraciłby z treści nie wiedząc, ile dokładnie metrów długości ma dany prom. Brakuje również listy bohaterów, miejsc, statków kosmicznych, opisów ras. Oczywiście wszystko można znaleźć w tekście, ale staje się to uciążliwe, gdy chcemy skupić się na dziejącej akcji, a nie pamiętamy, kogo dokładnie ona dotyczy. Taka lista wiele by ułatwiła i jeszcze bardziej uprzyjemniła lekturę.
Książkę polecam każdemu, od młodzieży do dorosłych. Jeśli zupełnie nie interesują Was podróże kosmiczne i bijatyki, a “Star Treka” i “Gwiezdne Wojny” omijacie szerokim łukiem, prawdopodobnie i ta pozycja Was nie zainteresuje. Jeśli jednak jest w Was iskierka zainteresowania obcymi, futurystycznymi światami, a do tego ciekawi Was mitologia (dzięki ci Ricku Riordanie za “Percy’ego Jacksona” i sprawienie, że pamiętam imiona większości bogów), sięgnijcie po “Piekło kosmosu” Artura Tojzy. Czekajmy wspólnie na kontynuację tej historii!
~ A.
https://www.facebook.com/348143636252440/posts/593637335036401/