Okno Schrödingera.
Margaret Oliphant tworzyła bardzo subtelne niesamowite historie. Nie znajdziemy tu żadnych trupów, wampirów, okrutnych morderców i innych paskudnych kreatur – miłośnikom krwi i flaków raczej się nie spodoba, można się rozejść. W zamian za to otrzymujemy opowiadania spokojne, podszyte delikatnym niepokojem, a momentami nawet szaleństwem. Bo jak inaczej nazwać przypadek dziewczyny, której pomysłem na zabicie nudy staje się wpatrywanie w okno biblioteki naprzeciwko – w okno, którego nikt poza nią nie widzi? Albo historia młodego dżentelmena, którego portret dawno zmarłej matki zaczyna popychać do dziwnego zachowania względem własnego ojca.
Dla mnie te historie są jednak odrobinę zbyt subtelne (tak, ja również należę do miłośników krwi i flaków :P), stąd ocena tylko 6/10, chociaż nie zaprzeczam, że ich lektura była przyjemna. Tylko nazbyt uspakajająca jak na historie z dreszczykiem :)