Dedykacja:
"Powieść tę dedykuję każdemu, kto uznał, że Widmowy Zagon to wciąż za mało. Dziękuję Wam, bo zmusiliście mnie do wyprawy w Głuchobory, gdzie pewnie z własnej woli już bym nie dotarł."
Wychowałam się na Trylogii Sienkiewicza, książkach pisanych ku pokrzepieniu serc, w czasie gdy Polski na mapach nie było.
Nie wiem, czy wciąż pełnią one tę rolę, ale na pewno nie tylko Trylogia krzepi serca - myślę, że każdy czytający książki ma - lub będzie miał - taką, która dodaje sił, stawia do pionu, budzi chęć do dążenia, by świat był lepszy, dla wszystkich ludzi dobrej woli.
Bardzo lubię książki Marcina Mortki, uwielbiam Drużynę do zadań specjalnych, z przyjemnością czytałam o
Rolandzie Wywijasie, emocjonowałam się walką jaką toczył Mads Voorten i jego straceńcy ze Złem, uosobionym przez Tuistan i Smoczycę.
Ucieszyłam się, autor zdecydował się stworzyć jeszcze jeden tom.
Ale nie spodziewałam się, że to będzie aż tak dobra książka - pierwszy raz (!) dalam ocenę 10 gwiazdek.
Idealnie dobrane słowa, idealna konstrukcja zdań, idealna zgodność z poprzednimi tomami; czytałam z każdym zdaniem oczarowana coraz bardziej...
A przecież to tylko baśń o nieposkromionym charakterniku, jego szalonych i nieustraszonych kompanach, magach, smokach i wojnie ...
Z tą książką w ręku, a z Trylogią w plecaku mogłabym iść na barykady ...
Marcin Mortka - chapeau bas!
I dziękuję, ze uległeś naciskom czytelników (choć ja akurat na taki pomysł nie wpadłam) i dotarłeś do Głuchoborów ...