Ta książka to przede wszystkim współczesna bajka dla dzieci i młodzieży z elementami horroru a nawet science fiction (podróże w czasie). Co gorsza, bajka ta jest dość solidnie zamerykanizowana, więc niektóre elementy nie całkiem pasują do tego, co zwykle kojarzy nam się z bajkowością (jak choćby wizyty u psychiatry, ale szczęśliwie z czasem okazuje się, że medyk nie całkiem był człowiekiem). Elementem oryginalnym miało być oparcie fabuły na starych fotografiach (a przynajmniej jej powiązanie z nimi), uwieczniających zarówno realne (?) wydarzenia, jak i przedstawiającymi fantastyczne postaci i obrazy. Autor zarzeka się, ze fotografie są autentyczne, ale szczerze pisząc nie miało to dla mnie większego znaczenia w trakcie czytania, poza dekoracyjnym dopełnieniem wizerunków poszczególnych postaci. Gdyby fotografie zrobiono współcześnie w Photoshopie miałyby analogiczną siłę oddziaływania na wyobraźnię. Może ktoś jednak doceni wysiłek autora włożony w wyszukanie tych zdjęć i dopasowanie opisów w fabule do ich wyglądu (deklarowany autentyzm zdjęć wyklucza odwrotną procedurę).
Sama fabuła koncentruje się na historii Jacoba, któremu dziadek (Polak z pochodzenia) opowiadał w dzieciństwie dość przerażające historie ze swojej młodości, między innymi o dorastaniu w sierocińcu po ucieczce z ogarniętej wojną i okupacją Polski. Sierociniec, prowadzony przez tytułową panią Peregrine, zamieszkiwały dzieci obdarzone dość niezwykłymi zdolnościami. Wspomnienia dziadka stają się początkowo ważnym elementem dzieciństwa Jacoba. Jednak dorastający chłopak ma coraz większe trudności z wiarą w opowieści starca i dopiero śmierć dziadka z rąk lub innych kończyn potwora narusza rosnące mury racjonalizmu Jacoba. Rodzice próbują "pomagać" synowi na sposób czysto amerykański i wysyłają go do psychiatry. Chęć wyjaśnienia przeszłości dziadka i w pełni zrozumiała niechęć do jak-się-potem-okazało-upiornego lekarza, wyprawiają chłopca w podróż do Europy w poszukiwaniu historii domu pani Peregrine i rozwiązania tajemnic dziadka. Podróż ta i otrzymane wyjaśnienia wplątują Jacoba w wielki konflikt niezwykłych istot i upiorów a także obdarzają niesamowitymi przyjaciółmi. Jak zwykle w przypadku trylogii zakończenie pierwszego tomu nie rozwiązuje tajemnic fabuły. Co gorsza, jest niezbyt efektowne i dla niektórych czytelników może być rozczarowujące. Może kolejny tom zaoferuje jakąś rekompensatę?
Tekst napisany jest prostym językiem, bez żadnych stylizacji. Fabuła jest liniowa, urozmaicona nielicznymi retrospekcjami oraz oryginalnymi grafikami, fotografiami czy fotokopiami ręcznie pisanych listów.
Książka została bardzo porządnie wydana w twardych okładkach, na ciężkim, białym papierze. Korekta pozostawiła nieco literówek, a i niektóre zdania miewają trochę dziwne konstrukcje. Nie wiem czy to tłumacz czy też sam autor popełniał czasem dziwne błędy w fabule, np. zamieszczając w tekście dwukrotnie tłumaczenie bohaterowi jak brzmi łacińska nazwa sokoła wędrownego i za każdym razem uzyskując efekt zaskoczenia, a trudno oczekiwać aż takiej sklerozy u dziecka.
Podsumowanie: prosto napisana historia o dzieciach i potworach, bez szczególnych ambicji i nadmiaru oryginalności. Czyta się szybko i przyjemnie, ale nie ma co oczekiwać fajerwerków.