Muszę przyznać, że "Ognista afera" nieco mnie rozczarowała. Po zerknięciu na tę piękną i interesującą okładkę spodziewałam się zdecydowanie czegoś innego, niż faktycznie otrzymałam.
Jeżeli miałabym wprost określić, czego brakowało mi w tej historii, to powiem krótko, że strażaka... w strażaku.
Na okładkach "Niegrzecznych książek" jest jasno określona skala, znana jako „hot level". W tej konkretnej publikacji jest ona oznaczona na poziomie czterech płomieni. Niestety nie jestem w stanie stwierdzić, dlaczego jest on tak wysoki... Być może jest to spowodowane prawdziwym pożarem, który wybuchł w budynku, w którym mieszkała główna bohaterka.
Rozellę poznajemy w momencie, w którym pochłonięta jest przygotowaniami do randki z jednym ze swoich współpracowników. Kobieta nie do końca jest przekonana, czy umówienie się z Matim było dobrym pomysłem, jednak stwierdziła, że perspektywa zjedzenia posiłku w restauracji jest bardzo kusząca, więc ostatecznie zaczęła szykować się do wielkiego wyjścia.
Ella była tak zaabsorbowana zabiegami kosmetycznymi, które wykonywała w zaciszu własnego mieszkania, że nawet nie zauważa, iż w sąsiednim mieszkaniu wybuchł pożar. Dlatego, gdy zorientowała się, że w jej mieszkaniu znajduje się obcy mężczyzna, wpadła w panikę i zaczęła się z nim szarpać.
Wiktor to mężczyzna po przejściach, który w wypadku stracił narzeczoną wraz z ich nienarodzonym dzieckiem. Mężczyzna jest strażakiem, który w wyniku zbiegu okoliczności wziął udział w akcji ratunkowej w budynku, w którym mieszkała Ella. Gdy wtargnął do jej mieszkania, próbował wytłumaczyć jej zaistniałą sytuację, jednak kiedy mimo upływu czasu dziewczyna w dalszym ciągu, nie chciała z nim współpracować, podjął męską decyzję i siłą wyciągnął ją z mieszkania.
Niestety zachowanie Elli doprowadziło do tego, że podczas opuszczania palącego się piętra, zarówno ona, jak i pomagający jej strażak, spadli z drabiny.
Szarpanina pomiędzy Wiktorem a Ellą została przez kogoś nagrana i wrzucona do internetu, przez co dziewczyna pracująca w telewizji, zostaje wysłana na przymusowy urlop, który spędza u swojej siostry nad Bałtykiem.
Zresztą podobnie jak Wiktor, który z powodu urazu barku, również nie może wrócić do pracy, dlatego postanawia odwiedzić pensjonat, którym zarządza para jego najlepszych przyjaciół i spędzić swoje wolne, nad morzem. Oczywiście niedaleko miejsca, w którym zatrzymała się Ella.
Oboje spotykają się ponownie na plaży, zupełnie nie zdając sobie sprawy, z tego, kim tak naprawdę są. Chociaż oboje mają wrażenie, że już kiedyś los postawił ich na swojej drodze.
Autorka niemal przez całą książkę funduje nam wyprawy do przeszłości głównych bohaterów, którzy mimo upływu czasu, w dalszym ciągu rozpamiętują to, co wydarzyło się lata temu. I o ile za pierwszym, czy drugim razem uważałam to za niezbędne, to z każdym kolejnym, zaczynało mnie to już męczyć.
Aczkolwiek to, co najbardziej zgrzytało mi w tej książce to spora ilość błędów. Miejscami miałam wrażenie, że przed drukiem w ogóle nie trafiła ona do korekty.
Jednak mimo kilku zgrzytów, dzieło pani Katarzyny Mak zasługuje na uwagę. Może nie jest to romans największych lotów, zresztą bardziej sklasyfikowałabym je jako komedię romantyczną, ponieważ zawiera kilka niezwykle zabawnych scen, jednak w ogólnym rozrachunku sądzę, iż "Ognista afera" znajdzie grono fanów, którzy pokochają tę książkę, za jej prostotę i szczęśliwe zakończenie. Myślę, że idealnie sprawdzi się, jako coś lekkiego do czytania, co śmiało można zabrać ze sobą na upalne wakacje spędzane na plaży.