Nie jest to pamiętnik na poziomie artystycznym Imre Kertesza, ale ma swoje zalety. Przede wszystkim rzeczowość i jasność opisów. Autor opowiedział o swoim dwuletnim pobycie w obozach koncentracyjnych obszernie, bo na przeszło pięciuset stronach. Opowiada o tym, jakich cierpień doświadczał, kto pomógł mu przeżyć, kto jeszcze - jakie narodowości i kto też był w obozie. Kto był katem, a kto ofiarą. Opowiada o tym, że tam nie było równości, że byli tacy, co cierpieli dużo, ale i tacy, którzy się 'ustawili'. Cały system polegał na wyzysku i karach oraz biciu. Jednakże wśród takiej gehenny znaleźli się ludzie, którzy pomogli mu, którzy starali się pomagać. Wymienia imiona i nazwiska tych wielkich ludzi, którzy starali się być uczciwi w obozie.
Wielkie wzruszenie w tej książce powoduje to, że autor dostał się do obozu wraz z matką i ojcem. Opowieść o tym, jak starał się im pomagać, a oni jemu jest bardzo wzruszająca, tragiczna. Ja najbardziej wczuwałam się w rolę tej biednej matki, która była świadkiem tego, jak jej jedyne dziecko umiera z głodu, jak podawała mu jedzenie, pewnie swoim kosztem. To bardzo przejmująca książka i jedne z obszerniejszych wspomnień o obozach.