Coś pozytywnie nakręconego. Bez utrapienia. Szykuje się na serię, która może stać się nowym ulubieńcem, bo ma ku temu powody. Zazwyczaj mam problem z komediami romantycznymi, ale tutaj nie potrafię nie docenić troski o bohaterów, skeczy pomyłkowych, wszelakich znaków na niebie, że mam do czynienia z przemyślanym konceptem. Furi-san uchodzi za łobuziarę, niegrzeczną dziewczynę, o której chodzą przekomiczne pogłoski, jakoby miała związek z bitwami na pięści, ogląda na telefonie straszne rzeczy, a jej słabe oceny wynikają z moralnego postępku. Tymczasem, co się okazuje - słabiej się uczy, ponieważ zajmuje się młodszym rodzeństwem, unika zajęć, aby zaopiekować się chorym bratem, w przerwie ogląda słodkie kotki na urządzeniu mobilnym, zaś konflikty rozwiązuje zdecydowaniem oraz postawą sportsmenki.
Zważywszy, że jest aktywna fizycznie oraz obiecująco radzi sobie w siatkówce imponuje wysportowaniem. Pod maską groźnej blondynki dostrzegamy nieśmiałość do mężczyzn - jest delikatna na punkcie dotyku, rysuje sobie koteczki na kartce papieru, rumieni się, kiedy nie potrafi wyrazić swoich uczuć. Absolutnie miła niespodzianka. W zalewie dziewcząt, które buchają przesadną pewnością siebie - dostaliśmy dualizm kobiecej twarzy. Która radzi sobie w trudnych chwilach, potrafi gotować, tylko że nie potrafi rozmawiać o tym co czuje, co myśli. Z tego wynika składna komedia pomyłek. Jest urocza, a chłopaka, do którego czuje miętę, mimo że w piłkę gra fatalnie - trafnie komentuje, że ...