Jest to jeszcze jedna Podróż na Wschód. Z Francji do Kanady boeingiem, to jeszcze na Zachód, ale z Quebecku na Labrador - to już ten właściwy kierunek. Na Labrador, który jest Syberią Ameryki Północnej, w poszukiwaniu tamtejszych Indian, a wśród nich szamanów. Ale jak ich rozpoznać, skoro nie wykonują już swojego zawodu, bo nie ma społeczności, której służyli? Żeby ich poznać, trzeba wyrobić w sobie odpowiednią wrażliwość, nowe zmysły, trzeba samemu stać się szamanem. Nasz autor, Biały (White) w trakcie tych poszukiwań, dzięki bezkresnym przestrzeniom Labradoru, zaczyna poznawać geografię umysłu.
Czytelnicy Edwarda Stachury odnajdą w "Niebieskiej Drodze" podobną pasję wędrowania, chociaż rytm tego pisania w wędrowaniu jest szybszy, swoją intelektualną dociekliwością przypomina J. L. Borgesa. (Jest to pierwsze polskie tłumaczenie Kenneth'a White'a, stąd ta konieczność ustawienia go między Stachurą a Borgesem.) Warto dodać, że tłumacz "Niebieskiej drogi" na język polski jest muzykiem i potrafił - jak się wydaje - uchwycić bardzo swoistą melodię tej książki.