Przedstawiane czytelnikowi wspomnienia dwóch spośród czterech córek Józefa, Marii i Heleny, powstały na usilne prośby dzieci jednej z nich ponad pół wieku po szczęśliwym powrocie z deportacji bohaterek wydarzeń. Autorki opowiadają o wydarzeniach dziejących się w tym samym czasie, mniej więcej w tym samym miejscu i w tym samym kręgu ludzkim, ale w istocie ich opowieści nie są takie same. Autorki wprawdzie były już to obok siebie, już to w niewielkim oddaleniu, a przecież zapamiętały różne elementy z dziejącej się sekwencji wydarzeń. Zupełnie inny charakter mają zapiski zawarte w trzecim tekście, nazwanym przez autorkę, najmłodszą z córek Józefa i Julii - Łucję, pamiętnikiem. Pamiętnik ten jest w istocie raptularzem, na który składają się krótkie notatki sformułowane językiem nader potocznym i zapisane nieporadnym pismem. Trudno dziwić się tej nieporadności, bowiem autorka w dniu deportacji do Kazachstanu miała dziewięć lat i ukończyła zaledwie dwie klasy szkoły powszechnej. Pisząc, miała na uwadze wydarzenia według niej znaczące i godne uwiecznienia na papierze. Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie zapiski zaczęły powstawać. Obecnie tego nie pamięta nawet ich autorka. Do dziś zachowały się kartki zszyte trochę bezładnie w obejmujące lata 1943-1946 trzy poszyty, w których można znaleźć sformułowane niezwykle krótko, pokazane jakby w błysku flesza wydarzenia związane ze świętami i z prozaiczną codziennością, w której pojawia się katastrofalna sprawa zgubionego przez autorkę klucza do biura partkoma (sekretarza komitetu partyjnego), pojawia się również informacja o znaczącym wydarzeniu, którym było otrzymanie obuwia, tj. pimów, pojawia się także rodzaj wzruszającej, przekazanej tylko papierowi w formie listu skargi do Ojca na rozpaczliwe warunki życia, z którymi codziennie boryka się jej rodzina i inni przywleczeni na kazachskie stepy Polacy. Andrzej Obrębski