Jedna rzecz mnie trapiła, raniła moją prawdziwą naturę sentymentalnego cynika: wspomnienie chwil, w których chyba ją kochałem, kiedy patrzyłem na nia z przyjemnością przekonany, że jest szczęśliwa - te chwile w rzeczywistości nigdy nie istniały, natomiast prawdą jest, że mnie wystawiła do wiatru, wyzyskała moją łatwowierność, żyła moim kosztem, wykorzystując mój dobry humor, żywy temperament, wrodzoną wesołość; zawładnęła moim charakterem i manipulowała nim w nieustannym, nie słabnącym na chwilę napięciu. Powtarzała "kocham cię" tylko z jednego powodu: miłość traktowała jako premię, nagrodę, podczas gdy ja wyznawałem uczucie, w które wierzyłem, chciałem w nie wierzyc.