"Bohaterem uroczej, choć już dziś zapomnianej książki Przygody Pędrka Wyrzutka"" jest dziwny stwór, który ma w sobie coś kociego, choć również przypomina rybę. Należałem do partii, pisywałem w ""Trybunie Ludu"", więc byłem kotem. Działałem w opozycji, byłem sprawozdawcą w RWE, publikowałem w ""Gazecie Wyborczej"", walczyłem o zwycięstwo ""Solidarności"", a więc byłem rybą. Niczego partii nie zawzięczam, prócz samowiedzy, że popełniłem błąd życia. Niczego nie zawdzięczam też opozycji, prócz świadomości, że w godzinie prawdy stanąłem po właściwej stronie"" - od autora."