"Wariat” to termin niezbyt subtelny, lecz jednocześnie pełen uczucia. I wolę go od wielu innych bardziej eleganckich określeń, które jednak są mniej spontaniczne i przy których pomocy nie umiałbym opowiedzieć historii mego życia z psychiatrią i — z moimi wariatami”. A jest to historia, którą Andreoli — najbardziej znany i cieszący się ogromnym autorytetem włoski psychiatra, autor wielu poczytnych książek, reprezentujący głęboko humanistyczne podejście do swojej dziedziny nauki, bliskie w Polsce takim osobowościom jak na przykład Antoni Kępiński — opowiada z intencją i nadzieją, że pomoże ona zrozumieć, czego naprawdę potrzebują ludzie "chorzy umysłowo”, i uniknąć popełniania wciąż na nowo błędów, które naznaczyły postępowanie wobec pacjentów psychiatrycznych w przeszłości. Autor przywołuje swoje doświadczenia na tym polu - od pierwszego wejścia w progi "domu wariatów” w Weronie aż do dnia, w którym ogłosił swoją śmierć jako psychiatry, opowiadając, czym była w ubiegłym półwieczu psychiatria we Włoszech (i na świecie), ukazując postępy w dziedzinie diagnostyki i badań nad farmakologią oraz przejście od izolacji w zakładzie zamkniętym do domniemanej wolności, wraz z wszystkimi niebezpieczeństwami, które za sobą niesie. Na stronicach swoich wspomnień, w których sąsiadują fragmenty pełne entuzjazmu i rozczarowania, dramatyzmu i ironii, wzburzenia i liryzmu, Andreoli zwraca się do czytelnika z charakterystyczną dlań jasnością i szczerością, kreśląc życiorys człowieka całym sercem oddanego swemu zawodowi, lecz także przedstawiając swoistą mozaikę "żywotów nieszczęśliwych”, w których przegląda się nasza normalność. I poddaje je pod dyskusję.