John Paul Jones i Richard Cole, road menager Led Zeppelin, wzięli jedną z limuzyn, a kiedy przybyli na miejsce, powiedziano im by nie rozmawiali z Elvisem Presleyem o muzyce i by rozmowa nie trwała dłużej niż 20 minut. Cole wkroczył do salonu "Króla" trzymając w obu rękach po butelce zimnego Dom Perignon. Elvis leżał na kanapie w szlafroku i kapciach oglądając wraz ze swą świtą telewizję. Cole był co nieco wstawiony.