Po przeczytaniu "Misjonarzy..." byłem z lekka rozbawiony, trochę wkurwiony. Po przeczytaniu "Afganistanu..." - jestem jak martini "007": wstrząśnięty - nie mieszany. Całe szczęście, że mam obraz ochrony placówek dyplomatycznych, gdy w okresie "minionyzmu" ochroną tą zajmowali się oficerowie nie istniejących już Nadwiślańskich Jednostek MSW - więc w 100% wierzę relacjom BORowika (mam nadzieję, że Firma nie będzie "ciągnęła Go za konsekwencje". W sprawach nadzoru, nieczytanych przez decydentów sprawozdań, wyposażenia, warunków pracy/służby, warunków socjalno-bytowych, wody i wyżywienia, idiotyzmów i zamętu wprowadzanego przez cywilnych pracowników placówek i ich przełożonych z MSZ - nie zmieniło się nic od wielu, wielu lat!!! W dodatku jeżeli widzą to nasi sojusznicy z innych ambasad i kontyngentów wojskowych - wstyd na cały świat!!! Potem mamy idiotyczny proces "Nangar..." - czy nikt nie rozumie, że tam jest wojna?! Ignorancja i indolencja dyplomatów oraz innych "warszawiaków" poraża. Ale "jaki pan - taki kram". Jeszcze kilku "dyplomatów" typu Pani F. - będzie dobrze ale nie tragicznie!!! Wyżsi oficerowie i generałowie "zza biurka" czy funkcjonariusze SKW też są "wspaniali". Papierki, papierki, druki, formularze, awanse dla... No właśnie, dla kogo? - bo ci, którzy powinni je otrzymywać przez "władców" są niedostrzegani!