Współczesną myśl ekonomiczna została zdominowana przez dwa główne nurty różniące się oceną roli państwa w gospodarce. Jeden reprezentowany przez Johna Maynarda Keynesa, zwolennika aktywnej polityki fiskalnej i większej interwencji państwa i drugi - Miltona Friedmana, przeciwnika interwencjonizmu i orędownika nieskrępowanej gospodarki wolnorynkowej. Z Wielkim Kryzysem lat trzydziestych walczono za pomocą metod zaproponowanych przez Keynesa, a krytykowanych przez Friedmana, którego zdaniem New Deal Roosevelta tylko pogłębił problemy gospodarcze Ameryki. Potem nastąpił wieloletni okres rozwoju gospodarki światowej opartej na stabilności cen i wolnym rynku. W rozwiniętych krajach polityka monetarna zastąpiła politykę fiskalną. W rezultacie wielu uznało, że Milton Friedman ostatecznie wygrał tę intelektualną batalię. To przecież właśnie on stwierdził, że kryzys nie jest immanentną cechą systemu kapitalistycznego, lecz zawsze wynika z niewłaściwej polityki państwa zakłócającej mechanizmy swobodnej wymiany towarów i usług. Ostatnie wydarzenia wystawiają idee Friedmana na ciężką próbę. Załamanie się systemu kredytów hipotecznych w USA, recesja, bankructwa banków i groźba upadłości światowych koncernów zaczęły niebezpiecznie przypominać kryzys sprzed osiemdziesięciu lat. Nerwowo reagujące rządy przypomniały sobie o recepcie Keynesa i zaczęły mocno ingerować w sprawy gospodarcze. Kto zatem miał rację? Czy system wolnorynkowy jest skazany na powtarzające się kryzysy? Czy państwo powinno korygować mechanizmy rynkowe i czy może robić to skutecznie? W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania warto przeczytać biografię Miltona Friedmana. On udzielił odpowiedzi. Sami musimy ocenić, czy były to odpowiedzi trafne.