Kiedy się dowiedziała, miała trzydzieści trzy lata. „Trzydzieści trzy lata to jest czas na bujność, na głód świata, na strumień życia, nie na bycie mędrcem – zapisała. – Jeszcze nie teraz. Wielkość projektu ŻYCIE przerasta mnie. Widzę jego początek, koniec i to, co jest teraz. Czuję, że jest to czymś więcej niż ja, ale przecież to tylko ja. I nic beze mnie nie będzie”.
„Mięcho” to niezwykły zapis stanu – różnych, zmieniających się stanów – ducha i ciała z kilkunastu ostatnich miesięcy jej życia. Miała odwagę przeżyć je tak, jak chciała. Szukała treści, sensu, szła swoją drogą, nie oglądając się na społeczne normy i oczekiwania zdrowych. Badała granice swojej wytrzymałości, zastanawiała się nad związkami między umieraniem a przyjemnością. Przeprowadziła też dwie rozmowy – z onkolożką, którą nazywała ontolożką, i psycholożką. Zostawiła książkę, której nie da się ująć w sztywne ramy gatunków. Książkę, która porusza i którą trzeba przemyśleć.