Nie czytałam żadnego opisu, książka przypadkiem wpadła mi w ręce. Malaje, lata trzydzieste XX wieku. Ona -14-letnia marząca o wielkiej miłości Cejlonka Lakszmi. On 37-letni ubogi, niezaradny brzydal Aja. On poślubia piękną dziewczynę i wywozi ją z domu rodzinnego do ubogiej chaty. No to już od pierwszych stron wiedziałam co będzie się działo. Egzotyczny romans z ciemiężeniem kobiety w tle. On będzie panem i władcą, ona jego niewolnicą, bitą, głodzoną, poniżaną i gwałconą, przejdzie przez piekło. Trochę mam już przesyt takich historii, skądinąd znakomitych - z Afganistanu, Iranu, Arabii, Omanu. A tu pełne zaskoczenie. Coś zupełnie innego, niesamowita, oryginalna, przepiękna historia, a właściwie saga rodu, którego protoplastami zostali właśnie Lakszmi i Aja, a potem dzieje kolejnych kilku pokoleń, aż do czasów współczesnych. To nie opowieść o bezradnej, wykorzystywanej przez męża - tyrana dziewczynie, a potem kobiecie, lecz dzieje mocnej, zdecydowanej i zdeterminowanej Lakszmi. Wychodząc za mąż bez miłości za mężczyznę, którego nie szanuje, nie darzy sympatią, a wręcz nim pogardza - wzięła los rodziny w swoje ręce i stała się dla niej opoką, dla wszystkich pokoleń. Walczyła jak lwica o każdego członka rodziny, o zapewnienie im lepszego życia, a w czasie wojny o przetrwanie. Nazywano ją Tygrysicą, Pajęczycą lub Matką Ryżu (nawiązanie do bogini płodności w malajskich wierzeniach).
To jest książka inna niż wszystkie, które przeczytałam, choć sag mam na koncie niemało. Zapada w pamięć, wrzyna się w duszę, zapiera dech. Opinię piszę w dwa lata po przeczytaniu. Nic mi się nie zatarło, niczego nie zapomniałam, nie miesza mi się z innymi lekturami. To chyba najlepsza rekomendacja.
Pamiętam historię rodu, zdarzenia, postaci, większość nawet z imionami. Co, gdzie, kiedy i dlaczego. Poruszane tematy - od zaborczej miłości do dzieci, poprzez pewność siebie, poczucie winy, rozpacz po stracie dziecka, paraliżujący strach, powielanie błędów w kolejnych pokoleniach, po okrucieństwo wojny podczas inwazji japońskiej na Malaje w 1942 roku. W tamtej części świata też wesoło nie było, o czym nie miałam pojęcia.
Skomplikowane ludzkie losy, złe przepowiednie, które się niestety sprawdzają, ale wszystko można przetrwać, szczególnie, gdy ma się taką matkę - Matkę Ryżu.
Pamiętam doskonale odczucia, które mi towarzyszyły - smutek, ból, współczucie, bo nie jest to radosna książka, ale piękna, zapadająca w pamięć i magiczna.
A wielokulturowa, barwna Malezja! Oczarowały mnie smaki, zapachy, stroje, obrzędy, wierzenia. Wszystko, bo ten obszar świata nie był mi w ogóle znany.
Nie rozpisuję się więcej, bo mocą tej opowieści było dla mnie między innymi to, że zupełnie nie wiedziałam, czego oczekiwać. Nie chciałabym więc nikomu psuć lektury, którą bardzo, bardzo polecam.