Maroko w sto siedem dni, ponad dziewięć tysięcy kilometrów przebytych od Sahary, po ciągnące się nad Morzem Śródziemnym góry Rif, przed którymi przestrzega polskie MSZ… Wypożyczone rozklekotane samochody bez nawigacji ani nawet narzędzi niezbędnych do wymiany koła, kręte górskie drogi, osypujące się kamienie, wioski odizolowane od reszty kraju. Nieplanowane przystanki, noclegi w przypadkowych miejscach, z których chce się czmychnąć, zanim jeszcze zmruży się oko, ucieczka przed plantatorami konopi indyjskich. Ciągłe gubienie się i odnajdowanie właściwych ścieżek. Zaglądanie przez uchylone drzwi do zwykłych mieszkań, ciemnych warsztatów, obserwowanie tłumów ludzi na ulicach i targowiskach, udział w demonstracjach, uczestniczenie w lokalnych świętach, wizyty u miejscowych znachorów, wizyty u wróżek. Wszystko to, by chłonąć atmosferę prawdziwego Maroka, poszukiwać autentyczności miejsc zagubionych w czasie i przestrzeni, żyjących własnych rytmem ludzi, ich niezwykłych rytuałów i codziennych zachowań tak zadziwiających człowieka Zachodu. Odważ się zostać z bohaterami książki w Maroku wystarczająco długo, by móc zobaczyć to, co nie jest dostępne każdemu turyście trafiającemu do tego magicznego kraju pachnącego kurkumą i imbirem. Maroko pod prąd Artura Puchalskiego składa się ośmiu rozdziałów pokazujących krok po kroku całą podróż odbytą przez bohaterów. W książce znajduje się 165 zdjęć, idealnie wkomponowanych w treść narracji oraz 12 map stworzonych specjalnie na potrzeby książki. Wszystko zamieszczone jest na 368 stronach wydrukowanych na matowym papierze kredowym. Okładka pokryta jest satyną z elementami wypukłymi i wybiórczo lakierem UV. Całość jest szyto-klejona.