„[…] Wbrew temu, co myślisz, miłość nie jest sztyletem. Staje się nim tylko wtedy, gdy osoba, którą kochasz, skieruje ostrze przeciw tobie. Miłość to zbroja, chroniąca nas przed światem. To my decydujemy, kogo do siebie dopuszczamy. Miłość wyrasta z tylu różnych uczuć. Partnerstwa. Przyjaźni. Lojalności. Może też być odwrotnie, z miłości może narodzić się lojalność.[...]”
Przepiękna, przejmująca, niebezpieczna, zapierająca dech w piersiach, z milionem myśli i uczuć.
Oto historia o motylku, o farfalle o Mariposie. Dziewczynie uratowanej w dzieciństwie oraz teraz. Kobiecie, która potrzebowała poczucia bezpieczeństwa, miłości i odrobiny ciepła. Kobiecie, która poddała się jedynemu mężczyźnie nie licząc się z tym co może przynieść przyszłość, ale też nie poddała się bez walki. To ona wyznaczała granice, to ona udowodniała mu, że jest wobec niego lojalna i wierna. I o nim. O samotnym wilku, gangsterze, duchu, o Capo, Macu. To on był jej opiekunem, jej linią bezpieczeństwa, jej ochroniarzem. Pochłonięty żądzą zemsty, opatulił się w najtwardszą skorupę, której nie było nic w stanie przebić. Żadna emocja, żadna strzała, nic. Jednakże jedno spotkanie z nią, jeden wieczór, jeden kontrakt, sprawił, że spotkali się na nowo, łącząc się więzami lojalności i wierności, aby na sam koniec połączyć się miłością.
Autorka tą pozycją dała mi taki wachlarz emocji, że do tej pory nie mogę się uspokoić, ocierając łzy podczas pisania. Czułam to samo co czuli bohaterowie. Ich dojrzałe słowa, ból, rozpacz, powodowały u mnie wybuchy płaczu, bezdechu w momentach grozy, rozpalenia na policzkach tam gdzie trzeba było i kompletnego rozpłakania się na sam koniec. Autorka dała mi mafię, ale nie zwykła mafię, tylko mafię dojrzałą, mafię gdzie trzeba myśleć, być strategiem i nie za łatwo ulegać pokusom. Dała mi bohatera, dla którego łatwo było złamać się, zakochać, ale nie było łatwo go rozkochać. Dała mi bohaterkę, która pomimo straty rodziny, doświadczenia biedy, walczyła. Walczyła o każdy oddech, o miłość o bezpieczeństwo. I wreszcie autorka dała mi akcję, która z każdą stroną wciągała mnie do tego świata. Pełnego niebezpieczeństwa, bólu, strachu i rozpaczy. Świadomie w niego weszłam i już nie chciałam wyjść.
Ale to nie tylko była wspaniała i cudowna opowieść, to nie tylko była mafia, pościgi, chęć mordu i zemsty. To była przejmująca historia o tym, że spośród trzech uczuć jakimi rządzą każdym człowiekiem, niezależnie od tego co robi i jaki zawód wykonuje, największa jest miłość. Miłość prawdziwa, która potrafi nie tylko zabić gdy jest wybrana nieostrożnie, ale potrafi przebić najtwardszą skałę, roztopić lód i rozbić skorupę. To była opowieść również o tym, że każdy z nas ma najważniejszą osobę, dla której będzie walczyć, chronić i dbać aby była bezpieczna.
Droga autorko dziękuję Ci. To była bardzo przejmująca powieść i nie dziwię Ci się wcale, że zajmuje specjalne miejsce w twoim sercu. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać i zrecenzować. I oczywiście polecam ją z całego serca. I na sam koniec słowa które mocno zapadły mi w pamięć: „Gdy kogoś kochamy wystawiamy się na łaskę i niełaskę życia i śmierci. Gdy kochamy możemy wszystko stracić. To przypadek decyduje, czy nasza dusza ocaleje, czy przestanie istnieć. Cudowne jest to, że nawet jeśli wszystko utracimy, możemy wszystko zacząć od nowa” Nic nie dzieje się przez przypadek.