Przyznaję się, u mnie fascynacja tornadami też zaczęła się po filmie "Twister", który od lat niezmiennie uwielbiam i oglądam średnio kilka razy w roku. Jak zobaczyłam tę książkę to nie mogłam się powstrzymać przed kupnem. Zabierałam się za czytanie z ogromnym zapałem i apetytem na dużo świetnej zabawy z łowcami burz. Mój entuzjazm jednak opadł dość szybko.
Kłopot z oceną tej książki wynika głównie z faktu, że autor nie podołał trudnemu zadaniu opisania tej fascynującej, spektakularnej siły natury, jaką jest tornado. Do tego trzeba mieć jednak trochę talentu, tak jak do komentowania sportu w radiu :) Jeżeli wyłączymy wrażenia wizualne trzeba czymś wypełnić lukę, a to dość trudna rzecz. W tym przypadku zabrakło czegoś, co podkręciłoby emocje. Oczywiście autor opisał wiele polowań na burze, jednak wszystkie w podobny sposób, więc żadne z nich nie zostało na dłużej w mojej pamięci. Za to opisy jego problemów finansowych, studenckiego życia i rozkręcania interesu wryły mi się aż nadto. Jak się ogląda Reeda w trakcie pogoni za tornadem to widać te emocje, fascynację i momentami wręcz szaleństwo. W książce nie udało mu się uzyskać takiego efektu. Brakowało mi też zdjęć, jest ich kilka, ale to stanowczo za mało.
Plusem za to były opisy zjawisk meteorologicznych i słowniczek na końcu, dla osoby kompletnie nie mającej pojęcia o temacie to ciekawy dodatek.
Nadal wolę oglądać burze niż o nich czytać, więc książki nie polecam, chyba jedynie fani Reeda będą w stanie ją docenić.