Ciekawa lektura z dzisiejszej perspektywy, gdzie żyjemy w domu wariatów, gdy politycy grają szopkę przed wyborcami, ludzki konformizm ucieka od właściwości i manifestacji reguł wolnościowych. ,,Lot nad kukułczym gniazdem'' zyskuje po bliższej analizie. Szpital psychiatryczny możemy odkrywać jako bezduszny system wyjałowionego komunizmu. Jako zamknięty oddział jednostek zamkniętych w problemach państwa, do którego nie chcemy przynależeć (jego postulatów i cynicznych reprezentantów). I jakże zadowoliłem się narracją wodza - pacjenta o krwi Indianina. Jakże zmienia historię względem filmowej adaptacji, gdzie Jack Nicholson gra pierwsze skrzypce, a w książce jest wycieniowany. Oddziałowa nie robi wrażenia po latach - to stereotypowy ,,babsztyl'' z dyktatorską manierą, jakby chciała zaprowadzić matriarchat w świecie mężczyzn. Pacjencji szpitala to zaprawieni w bojach szulerzy karciani - jakbym oglądał polskie kino gatunkowe pod tytułem ,,Wielki Szu'' (z wielką kreacją Jana Nowickiego). Ich życie, to cztery ściany w zamknięciu, jak polityka zamyka kraj i ogranicza jego wolność. Różnorodność postaci sprawia, że trudno nie odnaleźć się wśród ,,wariatów'', którzy są uwikłani w bajzel ustrojowy. Sporo humoru, ale wiadomo, że jak to w dramacie - komedia maskuje przerażający świat zewnętrzny.