Sequel gry komputerowej o tym samym tytule. Historia zaczyna się tam, gdzie jedno z dwóch zakończeń polegało na uratowaniu Chloe (przyjaciółki). Max poświęciła miasto Arcadia, by ocalić jedno z istnień. Typowe - pisane pod fanów i osoby, które znają uniwersum. ,,Life is Strange'' nie szanuje podjętych decyzji: efekt motyla został sprowadzony do roli służki, który ma naprawiać błędy scenariuszowe czy napędzać teenage dramy, jakich tuzin się nakreśliło przez serię. Gierkę uważałem za przyzwoite guilty pleasure, ale po co komu kontynuacja czegoś, co było skończone? Komiks tylko podważa supermoce naszej super-Max, wręcz śmieje się z dziur fabularnych, robi dokładnie to, czego powinna unikać opowieść, jej druga odsłona - burzy zastany porządek, niszczy dobytek, który dzielnie konstruowali programiści na ekranach monitorów. Jak zawiesić niewiarę, kiedy twórcy sami się pogubili i kręcą telenowelę dla młodzieży? To taka ,,Moda na sukces'' - z niepoważnymi dialogami, udawanymi dramatami, upozowana w konsternujące emocje, a pod powierzchnią nastoletniej dramy jest pustka, która stuka o dno i krzyczy ,,ale po co ty, człowieku miłościwy, dręczysz się i każesz sobie zaśmiecać umysł rzeczami, które masz głęboko w nosie?''. Jak długo możemy się oszukiwać, że nie widzimy, jak autorzy stracili kontakt z własnym dziełem i nie wiedzą, kiedy robią coś sztucznie i dla poklasku?
,,Life is Strange'' odnosi się do gry wideo, owszem, zgrabnie przenosi się do znajomych lokacji, tylko co...