Leżący, czyli kto? Michele Serra tak określa, w charakterystyczny dla siebie ironiczny sposób, pokolenie współczesnych nastolatków, ludzi młodych, którzy wchodzą na scenę życia. Czy jest z nich dumny, pochwala ich postępowanie, są jego nadzieją na przyszłość? Zdecydowanie nie! Z prześmiewczym zacięciem gani ich lenistwo, gnuśność, przywiązanie do komercji i uzależnienie od elektronicznych gadżetów. Stary jak świat konflikt pokoleń. Ale czy rzeczywiście jest to tak jednoznaczne? Czyja to wina? Kto i kiedy popełnił błąd moralnego relatywizmu, który pchnął współczesny świat w wyobcowanie, konflikty, brak zrozumienia i wzajemną wrogość nawet wśród najbliższych? Może także dzisiejsi ojcowie powinni uderzyć się w pierś, że nie potrafią, jak dawni przodkowie, być wzorem dla swoich dorastających synów. W efekcie ci, powodowani buntem bądź wygodnictwem, przyjęli pozycję horyzontalną, leżąc na zmiętych posłaniach z telefonem komórkowym w dłoni i laptopem na kolanach. Prosta diagnoza? Zdecydowanie za prosta! Dlatego w tej powieści nic nie jest tak oczywiste, jakby się wydawało. Stąd tak wiele ironii i satyrycznego spojrzenia na współczesne problemy, z którymi stykają się Młodzi, jak i Starzy, zarówno w społeczeństwie, jak i w rodzinie. Czy dojdzie do Wielkiej Ostatecznej Wojny między nimi, gdy postojcom z XXI wieku puszczą nerwy z zazdrości o młodość, piękno i zdrowie wiecznie leżących synów, którzy nie doceniając tych przymiotów, marnują je na potęgę? Czy jest nadzieja na ocalenie relacji między rodzicami i dziećmi, wzniesienie się ponad gniew, kpiny i wzajemne pretensje, by skorzystać z tego, co najlepsze w każdym pokoleniu? Może jednak wspólna wyprawy na górę Nasca (i lektura prezentowanej powieści), w milczeniu, kontemplując potęgę natury, przywróci pokoleniową równowagę, pokazując, jak wzajemnie jesteśmy sobie potrzebni.