Najstarsza córka Josepha Goebbelsa oraz wartownik Hermann Karnau mieszkają w berlińskim bunkrze Fürera. Wokół nich trwa obłęd ostatnich dni Trzeciej Rzeszy. Marcel Beyer wplata ich losy w fabułę, której bieg wyznaczają wydarzenia historyczne, aż do chwili, kiedy Helga zostanie zamordowana przez własnych rodziców. Małomówny i skryty Karnau, dzielący swoją samotność tylko z psem, był opętany pasją rejestrowania dźwięków na taśmie magnetofonowej, między innymi ostatnich tchnień umierających niemieckich żołnierzy. Od najmłodszych lat fascynowały go kalongi, czyli „latające psy”, największe z nietoperzy, których świat pozostaje poza zasięgiem obcych dźwięków. Lektura Latających psów przywodzi na myśl pamiętną powieść Patricka Süskinda Pachnidło. Tak jak w Pachnidle z przerażeniem i mimowolnym podziwem obcujemy z niepozornym bohaterem, który wszystko podporządkowuje bezgranicznemu oddaniu królestwu jednego zmysłu: Grenouille – zapachu, Karnau – dźwięku. Książka Süskinda zdawała się materializować opisywane wonie, „dźwięczność” Beyera trwa w czytelniku jeszcze długo po przeczytaniu Latających psów.