Sięgnęłam po tę pozycję, ponieważ zaciekawiła mnie główna bohaterka i jej zawód, oraz, powiedzmy, niespotykane jak do tej pory w innych książkach narzędzie zbrodni, czyli pianka poliuretanowa, zwana też montażową. Poczytałam trochę o tej substancji i przyznaję, że to dość makabryczny pomysł na śmierć. Jednak wracajmy do książki.
"Lalkarka" to drugi tom cyklu z berlińskim komisarzem Nilsem Trojanem (cóż za nazwisko) a moje pierwsze spotkanie z tym bohaterem i z tym autorem. Ktoś gdzieś napisał, że czytanie tomu drugiego, bez znajomości pierwszego, czyli "Ptaszydła", zupełnie nie szkodzi. Sprawdzało mi się to stwierdzenie jak do tej pory przy okazji innych cykli, jednak w tym wypadku czułam się mocno zagubiona i nie bardzo rozumiałam zachowania co niektórych osób.
Samego komisarza Nilsa, który ma jakieś kłopoty psychiczne i fizyczne, nie wiem, z czego wynikające, mogę się tylko domyślać i sobie pogdybać. Pani psycholog Jany Michels, która raz zachowuje się jak prawdziwa profesjonalistka (hipnoza), a zaraz potem jak wczesna nastolatka, która i chciałaby i się boi. Jedynie "lalkarka" jest wytłumaczona. Wiadomo bez specjalnego gdybania, dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej.
Akcja jest dobrze poprowadzona, jest odpowiednie napięcie przez całą książkę, jednak zakończenie znowu spowodowało, że uśmiechnęłam się z lekkim zażenowaniem i świadomością, że ja już gdzieś, nawet chyba niedawno coś takiego czytałam i co się okazało?
Faktycznie sce...