Podjeżdżam do studni i cieszę się na myśl o łyku zimnej wody. Wiadro z grzechotem opada w dół, ale długo pływa po powierzchni i nie chce się zanurzyć. Wreszcie się udaje. Łapczywie pijemy prosto z wiadra końskimi haustami wspaniałą świeżą wodę- Spryskujemy sobie twarze, spłukując z nich grubą warstwę kurzu. Więcej tego drogocennego skarbu! Niestety, wiadro spada nam z cembrowiny i ląduje w czeluści studni. Nasz motocyklista bez namysłu opuszcza się w dół na linie, żeby ponownie przymocować wiadro do haka, po czym -zapierając się ciałem niczym w kominie - wdrapuje się na górę. Gdy kręcąc zapamiętale korbą, ponownie wyciągamy wiadro z wodą, naszym oczom ukazują się zwłoki Iwana"zaczepione paskiem do haka.