Ile mroku i tajemnic może znieść jedna rodzina… Ta książka chwilami mroziła moją krew, było czuć, że gdzieś na kartach tej powieści czai się zło, które w najmniej oczekiwanym momencie wybuchnie nam w twarz.
Julia Jamroz zaginęła podczas mszy, jej mąż jest zrozpaczony, nie rozumie co się stało, czy kobieta uciekła? A może została porwana… Sprawą zajmie się pani nadkomisarz Krystyna Farkas, kobieta odkrywa, że to nie pierwsze zniknięcie powiązane z tym kościołem, jednak czy sprawy wszystkich zaginięć się łączą? A może nie mają ze sobą nic wspólnego.
Powieść prowadzi nas w dwóch czasach, teraźniejszym gdzie odbywa się śledztwo zaginięcia Julii, oraz przeszłość młodej kobiety. Odkrywamy, że Julia miała dosyć nieciekawą przeszłość, że jako nastolatka miała problemy psychiczne. W historii tej dziewczyny jest wiele niewiadomych, a jedną z najdziwniejszych rzeczy jest to, że Jamroz i dwie zaginione kobiety się znały.
To było szokująco dobre śledztwo, przestępca tak dokładnie zacierał za sobą ślady, że nie sposób było odkryć kim on tak naprawdę jest, z każdą stroną zdawała mi się, że jestem już blisko, że coś wiem… Jednak koniec końców okazało się, że nie wiele wiedziałam. Choć tak naprawde nadal nie jestem do końca pewna, czy wszystkie zagadki zostały rozwikłane.
Świetna postać nadkomisarz Farkas, dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, czuć w niej kobiece emocje, jednak nie brakuje też chłodnej kalkulacji i trzeźwego myślenia. Zresztą cała ekipa śledcza to bardzo spostrzegawczy i pracowici policjanci.
Po raz drugi sięgnęłam po książkę autorki i po raz kolejny zbieram szczękę z podłogi. Książka opiera się w głównej mierze na psychologicznej stronie przestępców, nie pozostawia złudzeń, że to co się dzieje nie jest normalne i że wszystko łączy się z zaburzeniami psychicznymi. Teraz pozostaje znaleźć kolejną powieść autorki i znów dać się oplątać sieci zagadek.