Chyba w życiu każdego człowieka (czytelnika) przychodzi pewien moment, taki czas, gdy sięga po książki ze swojego dzieciństwa, ze swoich młodzieńczych lat. Uczciwie muszę stwierdzić, że mnie zdarza się to coraz częściej 😂 Latka lecą a dzieci sprawiają, że człowiek robi się sentymentalny, dlatego postanowiłam przenieść się w czasie i przestrzeni o dokładnie 12 lat (skąd to wiem? Jako dziecko miałam manie pisania na książce ołówkiem datę, kiedy zakupiłam daną książkę 😁), do mrocznego, deszczowego i niebezpiecznego dla śmiertelników miasteczka Forks w stanie Waszyngton. Wraz z główną bohaterką, Bellą Swan, usychałam z tęsknoty za "boskim" Edwardem Cullenem i jednocześnie przeżywałam przygody nie z tej ziemi.
Czy mój sentymentalny powrót do młodzieńczych lat był udany i satysfakcjonujący? Czy zgromadzone na karku lata zmieniły moje patrzenie na pewne sprawy? Zarówno te ziemskie jak i nieziemskie? Czy powrót do Forks był dobrym pomysłem?
Wychodzę z założenia, że każdy dorosły czytelnik powinien przeczytać książki ze swojego dzieciństwa. Fascynujące jest to, jak bardzo z biegiem czasu zmieniają się nasze gusty i zapatrywania. 12 lat temu byłam zachwycona tą serią. Ubóstwiałam te wampiry i sama chciałam być ukąszona 😛. Dziś uważam, że książki te są zaledwie poprawne. Na przestrzeni lat, porównując inne książki młodzieżowe, zastanawiam się co aż tak bardzo urzekło mnie w "Zmierzchu". Chyba to, że była to jedna z pierwszych tego typu serii jakie w młodości przeczytałam. Były moim "debiutem" i niedoścignionym wzorem. Teraz nie mogę zdzierżyć tych lalusiowatych i pięknych wampirów. Obraz wampira-ciapy jest nie do przyjęcia. No i proszę, jak bardzo mogą zmienić się gusty! No ale wiadomo, że książki te są skierowane do młodzieży a nie osób dorosłych, więc trzeba inaczej na nie patrzeć. Jako ówczesna nastolatka byłam zachwycona i skala 10 gwiazdek byłaby dla mnie za mała. Dziś daję 5, ponieważ dojrzałam i zobaczyłam dużo rzeczy, których te 12 lat temu zwyczajnie nie dostrzegałam.
Co mnie irytowało w "Księżycu w nowiu"? Bella Swan. Jej rozpacz, jej smutek i całe te depresyjne stany są tak mocno przerysowane, że aż źle się to czytało. Ja wiem, że nastolatki są uczuciowe, ale żeby aż tak?? Jak powiedział ojciec głównej bohaterki, nie zachowywała się ona tak jakby ją ktoś porzucił, ale jakby umarł. To użalanie się nad sobą przez ponad 400 stron mocno działa na nerwy. Autorka nie pamiętała o zasadzie, że co za dużo to nie zdrowo, i mocno przegięła z obrazem pogrążonej w rozpaczy nastolatki. Zachowanie Belli było naprawdę irytujące (a jako nastolatka utożsamiałam się z jej uczuciami).
Drugą sprawą, która jest równie irytująca, to szybki fakt pogodzenia się młodych zakochanych. 400 stron czystej rozpaczy żeby wszystko dobrze się skończyło w zaledwie jednym rozdziale. Tu aż się prosiło o jakieś większe rozterki moralne a tymczasem wszystko jest dobrze. Jakby nigdy nic się nie stało. No kiepsko to wszystko wypadło.
Lubię czytać książki seriami, więc dalej będę siedzieć w Forks. Zostały mi przecież dwa tomy - mam nadzieję, że będzie nieco lepiej. Tak dla odmiany najnowszą książką autorki byłam zachwycona - "Słońce w mroku" jest dużo mroczniejsze i dojrzalsze. Widać, że upływ czasu zadziałał również na autorkę.
Czy poleciłabym "Księżyc w nowiu"? Raczej nie. Jest dużo lepszych książek dla nastolatków o wampirach, jak choćby seria "Wampiry z Morganville" - tam wampir jest wampirem. Pełnokrwistym.
Gorsze od "Zmierzchu" są "Pamiętniki wampirów". Pamiętam, ze jako nastolatka nie dałam rady przebrnąć przez więcej niż 3 tomy - opis dylematu głównej bohaterki Eleny, ciągnący się przez kilka stron o tym jaką suknie założyć na bal w piekle czy gdzieś tam (nie pamiętam) był ponad moje siły.
"Księżyc w nowiu" to typowa powieść dla nastolatków i właśnie im mogę ją polecić. Dorosły czytelnik może ją sobie darować. No chyba, że podobnie jak ja wyrusza w sentymentalną podróż własnymi czytelniczymi śladami.