„Krzyż Ameryki” nie jest typową książką o pielgrzymowaniu, chociaż 190 dni pieszej wędrówki dwoma szlakami przez kontynent Ameryki Północnej wypełniała modlitwa milionów kroków. To opowieść o krzyżu, czyli o zadaniu, jakie człowiek dostaje do wykonania na swoją drogę i o nadziei, która uobecnia się w tym znaku w chwilach najcięższej próby.
Wojtek i ja przemierzyliśmy Amerykę dwoma trasami, które ułożyły się na mapie w znak krzyża i przecięły w Denver. Przez sześć miesięcy przebywaliśmy wewnątrz paschalnego znaku, który symbolizuje śmierć, a zarazem otwiera drogę do prawdy o życiu. Wielką wartością tej pielgrzymki były setki spotkań z Kanadyjczykami, Amerykanami i Meksykanami. Z ludźmi sukcesu i bezdomnymi w Kalifornii, z ranczerami Nevady, Utah, Colorado i Texasu, z mieszkańcami wielomilionowych metropolii i z ubogimi mieszkańcami meksykańskich faveli, z gościnnymi mormonami, Indianami w rezerwatach, amiszami, żydami mesjanistycznymi, z chrześcijanami niemal wszystkich denominacji - z ludźmi, o których wiedzieliśmy tylko tyle, że chcieli udzielić pomocy napotkanemu pielgrzymowi.
Najchętniej pomagali albo ci, którzy sami mieli niewiele, albo tacy, którzy doświadczyli kiedyś cierpienia bądź utraty. Pomimo różnic dzieliliśmy razem wspólne przekonanie: że gdy w życiu przychodzi czas ciemności, gdy ciężar wydaje się nie do udźwignięcia – jest to moment niezwykłego spotkania. Takiego, za jakim wszyscy tęsknimy. Pierwsza iskra nadziei pojawia się zawsze na dnie największej ciemności. To jest tajemnica krzyża. O tym jest ta książka.
Najchętniej pomagali albo ci, którzy sami mieli niewiele, albo tacy, którzy doświadczyli kiedyś cierpienia bądź utraty. Pomimo różnic dzieliliśmy razem wspólne przekonanie: że gdy w życiu przychodzi czas ciemności, gdy ciężar wydaje się nie do udźwignięcia – jest to moment niezwykłego spotkania. Takiego, za jakim wszyscy tęsknimy. Pierwsza iskra nadziei pojawia się zawsze na dnie największej ciemności. To jest tajemnica krzyża. O tym jest ta książka.
Roman Zięba