Jo Nesbo to znak jakości, a spotkania z Harrym Hole dawały mi zawsze gwarancję lektury sprawiającej przyjemność w trakcie czytania. Taka literatura rozrywkowa z półki powyżej średniej. A że niewiele pamiętam z tych historii po 2-3 latach, to już inna sprawa. Żadne to tematy do przemyśleń, czy do dyskusji, ale fajnie się czyta.
Teraz trafiło w moje ręce „Królestwo” (bardzo dziękuję Wydawnictwu za książkę, bo sama bym po nią pewnie nie sięgnęła) - pierwsza powieść Nesbo, która dała mi mnóstwo czytelniczej satysfakcji, wiele emocji, zostawiła trwały ślad w mojej duszy. Spodziewałam się kryminału, a dostałam coś o wiele wartościowszego, coś co lubię najbardziej. Złożoną, psychologiczno-obyczajową powieść z wątkami kryminalnymi. Książkę o rodzinie, toksycznych, ale silnych rodzinnych więzach, przemocy, krzywdzie i anatomii zbrodni. Niejednej. Oraz o miłości, marzeniach, lojalności i zdradzie. Emocje aż kipią. I w powieści, i we mnie. ( O matko, te sceny z koparką, w przeręblu i Kozim Zakręcie - ciarki na plecach). Zaskoczyła mnie treść, tematyka, postaci, atmosfera i forma powieści. Wszystko.
Rzecz dzieje się w północnej Norwegii, w małej, leżącej na uboczu, odciętej od wielkiego świata miejscowości. W otoczeniu lasów, wysokich majestatycznych gór, jezior, w okolicy pełnej niebezpiecznych zakrętów, niedostępnych przepaści, świeżego powietrza i różnorodnego ptactwa. Jest sklep, knajpka, boisko, fryzjer, szkoła, redakcja miejscowej gazety, warsztat samochodowy, posterunek policji i stacja benzynowa. I zamknięta lokalna społeczność z rozlicznymi bolączkami i przywarami. Lubię takie klimaty, jestem fanem Fjallbacki wypromowanej przez Camillę Lackberg.
Nieopodal miasteczka na małej, ubogiej farmie, zwanej przez mieszkańców „Królestwem”, mieszkają bracia Opgardowie, sami od chwili, gdy stracili rodziców. Nie mieli łatwego dzieciństwa, ani młodości, ale mieli siebie. Od zawsze kochali się i wspierali jak mogli, łączyły ich przede wszystkim traumatyczne tajemnice, najpierw przeżywane, potem głęboko pogrzebane. Starszy brat Roy, teraz pracownik stacji benzynowej, zawsze opiekował się młodszym Carlem, który po skończeniu szkoły uciekł do dużego miasta. Wraca teraz po latach, wykształcony, majętny, z egzotyczną charyzmatyczną żoną, cadillakiem i konkretnymi planami szalonej inwestycji, do których realizacji chce wciągnąć całą miejscową społeczność. Niestety nie idzie zbyt gładko, ale może liczyć na starszego brata, który go nadal ochrania, za wszelką cenę, mimo iż z czasem między braci wkrada się nieufność i zazdrość. Więź braterskiej miłości i piętno wstydliwych tajemnic powoduje, że bracia „robią to, co trzeba robić” kierując się przy tym własnym specyficznym kodeksem moralnym.
- Dla osiągnięcia celu oraz ukrycia tego i owego są gotowi na wszystko, dosłownie.
- Najwyższą wartością jest rodzina, walka o nią usprawiedliwia każdy uczynek.
- Jedyna dotkliwa kara ze wszystkich możliwych - to wstyd, nie ma nic gorszego. Zresztą motyw wstydu przewija się w myślach i wspomnieniach wielokrotnie.
Ot, taka opgardowa filozofia.
Fabuła jest zawiła i intrygująca, zwłaszcza że soczyste tajemnice z przeszłości i teraźniejszości wypływają stopniowo. Jest ich mnóstwo, a każda z nich powoduje nowe spojrzenie na całą historię. Niby bohaterowie dokonują rozrachunku z demonami przeszłości, ale równocześnie sami sobie na bieżąco kolejne demony produkują. Pojawiają się też ofiary, im ich więcej, tym bardziej gmatwa się intryga i zmieniają się braterskie relacje. Lojalność, miłość i zaufanie Roya i Carla zostaje wystawione na próbę. W końcu dochodzi do ostatecznej rozgrywki i do konieczności dokonania wyboru: brat, czy wymarzona przyszłość. Dylemat moralny i mroczny, z atmosferą jak u Szekspira.
Rozpisałam się o dwóch głównych postaciach, bo one są mocą napędową książki. Obaj mężczyźni niezwykle inteligentni, bystrzy, pomysłowi, ale bezkompromisowi. Chciałoby się powiedzieć, że fascynują, gdyby nie byli tak przerażający.
Widzę w powieści troszkę niedoskonałości. A to początek się trochę ślimaczy, czasem tempo się traci, momentami troszkę zawiewa nudą i jeszcze jakieś tam drobne niedoskonałości, ale to jest bez znaczenia. Dla mnie powieść jest i tak świetna. Daję Jo Nesbo znak jakości Q i dodaję go do moich ulubionych autorów.