Andrew Harlan żyje w Wieczości , miejscu istniejącym poza Czasem. Organizacja wprowadziła drobne zmiany w historii, które są dla dobra ludzkości. Podczas jednej ze swoich misji Harlan poznaje kobietę - Noys, arystokratkę z 482 Stulecia. Wbrew zakazowi zakochuje się w niej. Kiedy dowiaduje się, że po kolejnej zmianie kobieta przestanie istnieć, podejmuje decyzję, która może zaszkodzić Wieczności.
„Koniec wieczności” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Isaaca Asimova, ale na pewno nie ostatnia. Nie była to lekka lektura, bo początkowo ciężko mi było wkręcić się w świat wykreowany przez autora, ale im dalej tym coraz bardziej mnie porywała.
Seria Wehikuł Czasu do której należy ta książka zawiera tytuły, które mają ogromny potencjał na ulubieńców np. Kwiaty dla Algernona (zaczęłam, ale to nie na mój jesienny mood, bo dotykała mnie zbyt głęboko), więc to dopiero początek mojej drogi.
Autor rzuca nas na głęboką wodę, dlatego początek może być lekkim wyzwaniem, ale warto iść dalej. Poznajemy społeczeństwo, które żyje poza czasem i zmienia historie, a potem wraca do siebie, a świat żyje dalej. Możemy zobaczyć jakie skutki to niesie nie tylko w odniesieniu do ogółu, ale i jednostki. Niektóre z nich nie mają szans się narodzić.
Czy ktoś powinien mieć tyle władzy, aby móc kontrolować losy ludzkości?
Wątek miłosny bardzo mi się podobał, ale mimo wszystko bardziej moje serce skradł sam klimat podróży w czasie długofalowych, jak i tych krótkofalowych, gdzie wszystko musiało być dobrze przemyślane, aby osiągnąć cel.
„Koniec wieczności” to niezwykła podróż, nie tylko dla fanów science fiction.
Po prostu dajcie się porwać…