Kręcenie filmu na odległej dziewiczej wyspie doprowadza do odkrycia tajemniczego tubylca o sercu tak wielkim, jak wielkie jest jego ciało. Chętnie przystaje on na podróż do Big City, gdzie wkrótce odkrywa, jak cienka jest linia pomiędzy sławą i chwałą, które mu obiecano, a biznesowym show i cyrkiem, w które go wrzucono. Przez czystą złośliwość nie przyznamy, że Kong the King jest po prostu współczesnym spojrzeniem na klasykę kina. To całkiem nowy zwierzak, zakręcony roller coaster emocjonalnej głębi, bogatej w momenty pełne bezwzględności i czułości. 144-stronicowa, porywająca opowieść została opowiedziana bez użycia ANI JEDNEGO SŁOWA, tak jak nieme filmy z lat 20. XX w., co potrafi zrobić tylko prawdziwy mistrz komiksu, a takim niewątpliwie jest Portugalczyk OSVALDO MEDINA.