„Kompleks Satsumy” to fascynująca powieść, która wciągnęła mnie od pierwszych stron. Główny bohater, Gary Thorn, mimo swojej pozornej nijakości, okazuje się niezwykle interesującą postacią. Jego codzienne życie asystenta w kancelarii prawniczej w Londynie nie zwiastuje przygód, jednak wszystko zmienia się, gdy pewnego wieczoru w pubie poznaje tajemniczą dziewczynę. Autor w niezwykle umiejętny sposób buduje napięcie, prowadząc nas przez zagadkowe wydarzenia, które nadają książce dynamicznego tempa.
Co najbardziej ujęło mnie w tej powieści, to jej zaskakujące połączenie różnych gatunków. Znajdziemy tu elementy romansu, kryminału i powieści przygodowej, a wszystko to splecione jest w spójną, przemyślaną fabułę. Wątek poszukiwań dziewczyny, którą Gary nazywa „Satsuma”, staje się pretekstem do odkrywania zakątków południowego Londynu, a także zgłębiania tajemnic ludzkich relacji. Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach znika jego przyjaciel Brendan, historia nabiera jeszcze większej intensywności. Każdy rozdział przynosi nowe, nieoczekiwane zwroty akcji, które trzymają w napięciu do samego końca.
„Kompleks Satsumy” to nie tylko świetnie skonstruowana intryga, ale także wnikliwa obserwacja życia i ludzkich emocji. Autor doskonale oddaje atmosferę Londynu, z jego różnorodnymi dzielnicami i niezwykłymi miejscami, które Gary odwiedza w poszukiwaniu odpowiedzi. Powieść jest pełna ciepła, humoru i refleksji nad tym, co naprawdę ważne w życiu. Polecam ją każdemu, kto szuka czegoś więcej niż tylko prostej rozrywki – to książka, która zaskakuje, bawi i porusza. Dla mnie była to prawdziwa literacka uczta.