O obozach koncentracyjnych przeczytałam czytałam dużo, pozycji dokumentalnych i reportaży historycznych, odwiedziłam Auschwitz, Stutthof, Treblinkę. I nie mam potrzeby na większą porcję poważnej, rzetelnej wiedzy faktograficznej. Nie jestem historykiem, ani badaczem. Ale bardzo chętnie sięgam po pozycje opowiadające o poszczególnych ludziach, zdarzeniach, epizodach, gdzie obóz jest tylko tłem. Tatuażysta, Bibiotekarka, Położna z Auschwitz, Chłopiec w pasiastej piżamie, Chłopiec w walizce, Nasza Pani z Ravensbruck, obszerne wątki w Matkach i córkach, czy Lektorze to takie obozowe epizody, pojedyncze historie. Obóz w nich widać, ale nie jest na pierwszym planie. I to mi odpowiada.
Wzruszająca i wstrząsająca powieść Kołysanka z Auschwitz to kolejna obozowa historia, malutki wycinek tego, co działo się za drutami. Jak najbardziej spełniła moje oczekiwania, przede wszystkim od strony poznawczej.
1. Cyganie. O Cyganach w obozach koncentracyjnych niewiele słyszałam . Tu wątek został rozwinięty, chociaż dla mnie trochę za mało . Rozumiem jednak, że taki był zamysł autora, że nie o Romach, a o przedszkolu i Helenie jest ta historia. Nie wiedziałam też o buncie cygańskim w obozie.
2. Przedszkole. Nie miałam pojęcia o przedszkolu w Auschwitz, że było, jak działało, czemu powstało. Azyl w ciepłym, specjalnie urządzonym baraku, z dodatkowym jedzeniem, zabawkami, filmami, pomocami naukowymi, przedstawieniami, gdzie dzieci mogły znaleźć chwilę oddechu od koszmarnej obozowej rzeczywistości. Cena, którą musiały płacić była najwyższa- laboratorium doktora Mengele czekało. I to jest fakt. Przedszkole w obozie- niewiarygodne! Inicjatywa piękna. Inicjatywa straszna.
3. Helene Hannemann. Zwykła - Niezwykła Kobieta, Niemka, prawdziwa Aryjka która za rodziną podążyła do obozu, choć nie musiała. Ta kobieta żyła naprawdę. Kochająca matka i żona Roma, niezłomna kobieta, silna i wytrwała, która swą heroiczną postawą chciała dzieciom uwięzionym w obozie stworzyć odrobinę pozorów normalnego życia . Ta powieść to świadectwo jej życia..
Autor snując opowieść o prawdziwej kobiecie i małym wycinku przerażajacego obozowego życia, pewnie puścił wodze fantazji i trochę ponaginał fakty,ale mnie to nie przeszkadza. Forma i styl też pozostawia trochę do życzenia, ale mniejsza z tym. Gdyby ten temat wziął na warsztat pisarz większego kalibru, napisał innym językiem, inaczej rozłożył akcenty, dodał więcej emocji, może powstałoby arcydzieło.
Sądzę, że Mario Escobar pisząc Kołysankę chciał oddać bohaterce hołd i ocalić ją od zapomnienia. I w moim przypadku udało mu się, ja tej książki i Helene nie zapomnę. Ależ się pompatycznie zrobiło! Ale tak mi w duszy gra.