Zacznę od tego, że raczej nie wpasowuję się w "tradycyjny model rodziny", oraz nie realizuję przyjętej powszechnie społecznie i kulturowo roli kobiety, jako matki i opiekunki ogniska domowego. Daleka jestem również od stereotypowego postrzegania różnic między płciami.
Po książkę sięgnęłam z ciekawości. Przed przeczytaniem zadałam sobie pytanie: czy rozróżnianie tragedii Holocaustu ze względu na płeć ma w ogóle sens? Czy książka odnosząca się wyłącznie do przeżyć kobiet jest potrzebna? A może takie podejście doprowadzi do licytowania się między płciami, kto był bardziej moralny, kto miał lepszą strategię przetrwania, kto lepiej znosił cierpienie?
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta i jednoznaczna. W pewnych momentach nie zgadzałam się do końca z wnioskami autorki, w innych wyczuwałam troszeczkę zbyt agresywną, feministyczną narrację. Z drugiej jednak strony książka porusza wiele aspektów, które dotyczą prawie wyłącznie kobiet, a na które historyk-kobieta może być bardziej wyczulony. Przykładowo: aborcja, ciąża, poród, dzieciobójstwo, prostytucja w czasie trwania Zagłady – Zoë Waxman dotknęła każdego z tych problemów, dzięki czemu mogłam poszerzyć swoją wiedzę na temat życia kobiet w trakcie II WŚ oraz śmiertelnych konsekwencji ich kobiecej natury, które zaczęły grozić kobietom po rozpoczęciu wojny. Autorka poruszyła również problemy, na które narażone były kobiety w powojennych realiach.
Ilość zagadnień, na j...