Rozpracowanie dziupli przemytników potraktowano po macoszemu - a już końcówka zdecydowanie napisana na odpierdol. Mam wrażenie, że pierwsze skrzypce grały duże kadry z markowymi (już klasykami) samochodami.
Podziękowania tym razem lecą do pana Henryka Koteckiego, który nie doprowadził do wybuchu substancji pirotechnicznych w magazynie prod., bo po prostu go wyniósł poza strefę ognia ;-)