Ładnych parę lat temu czytałam zbiór baśni dla dorosłych pt. "Jak umierają ptaki" autorstwa Tomasza Teodorczyka. Pośród tekstów znalazła się historia małego osiołka, który marzył o nowych, pięknych kopytkach zamiast wielkich i owłosionych „kloców”. Aby osiągnąć cel wybrał się w długą i trudną podróż do mędrca, który miał spełnić jego życzenie. Chociaż po drodze zaczął nawet doceniać posiadane przez siebie, solidne nogi, bez nich bowiem nie pokonał by niejednej górskiej ścieżki, to ostatecznie nie zmienił zdania. Człowiek spełnił więc jego marzenie i dał mu śliczne raciczki, odebrał mu jednak w zamian piękny głos. Odtąd osły mają delikatne kopyta i okropnie ryczą. Jeden morał z tej historii jest taki, że chcąc osiągnąć marzenia wykorzystujemy to, co już posiadamy i niestety właśnie tego często nie doceniamy. A drugi, że wszystko ma swoją cenę i naprawdę warto się zastanowić czy jesteśmy gotowi ją zapłacić.
Powyższa przypowiastka przypomniała mi się w związku z przeczytaną właśnie kolejną częścią przygód łobuzowatego wiewióra, o sugestywnym tytule: "Już nie chcę być wiewiórką". Tym razem dobrze znany nam rudzielec stwierdził, że inni to mają życie, nie to co on… No i się zaczęło. Pierwszy wybór padł na bobry, bo one są pracowite i fajne. Wszyscy o tym wiedzą. Szybko okazuje się jednak, że bycie bobrem i budowanie lepszego świata jest zbytnio męczące. Przychodzi więc czas na jelenie, bo mają piękne poroże i chodzą, gdzie chcą. Potem nasz wiewiór ma jeszcze epizody z jeżem, sową oraz mnóstwo pokracznych pomysłów. Czy znajdzie w końcu swój ideał? Czy trawa po drugiej stronie płotu naprawdę jest bardziej zielona? Czy i ta przygoda skończy się dla niego „jak zwykle”?
W pragnieniu wiewiórki nie ma niczego niecodziennego. Wszyscy miewamy przecież "momenty", gdy bardzo chcemy jakiejś odmiany. Marzymy o tym by wyglądać inaczej, mieć czyjeś umiejętności lub prowadzić zupełnie inne życie. U siebie widzimy tylko braki, nudę, niedoskonałość. Zdarza się także, że wspomniany „moment” trwa zbyt długo i zaczyna nas za bardzo pochłaniać, przez co nasza perspektywa staje się za bardzo zaburzona. Warto zastanowić się więc czy naprawdę jesteśmy gotowi na zmieniającą wszystko rewolucję, czy to jak i z czym funkcjonujemy jest naprawdę takie złe.
„Już nie chcę być wiewiórką” stanowi więc świetny punkt wyjścia do rozmów z dzieckiem o akceptacji samego siebie, pochwale indywidualności i doceniania tego, co się ma oraz o tym, że próbując na siłę coś zmienić, lub karmiąc się ciągłym niezadowoleniem, więcej tracimy niż zyskujemy. Ponadto, przy okazji lektury, można pokusić się także o rozmowę na temat wchodzenia w role, udawania i zakładania masek. To bardzo przydatna wiedza, zwłaszcza w trakcie budowania samoświadomości i odporności na manipulację. Olivier Tallec pozostawiając nas w świecie dziecięcej fantazji przemyca więc prawdę o rzeczywistości, nad którą nie mamy kontroli takiej jakiej byśmy chcieli. Dlatego też przygoda wiewiórki to zabawa, ale i ostrzeżenie.
Poważne tematy, jak widzicie. Nie musicie się ich jednak obawiać. Nikt nie wyłuszcza tutaj niczego wprost. Jeśli dziecko nie jest jeszcze na nie gotowe, będzie zadowolone z przeżycia zabawnej przygody w lesie z, mającym dziwaczne pomysły, bohaterem. Jeśli jest już gotowe i samo intuicyjnie wyczuje, że ta historia ma drugie dno, również nie zostanie tematem przytłoczone. Całość podana jest bowiem w lekki i pełen humoru sposób. Nasz wiewiór nadal pozostaje, dobrze nam znaną, uroczą łachudrą, której szczere, wymalowane na pyszczku, reakcje: oburzenie, zachwyt, obrzydzenie, czynią go niezwykle sympatycznym stworzeniem.
Po każdym ze „spełnionych” życzeń, coś wiewiórowi zostaje: ogon bobra, kolce jeża, poroże jelenia… Jest jak wymyślna, goniąca za ideałem, hybryda, która nie potrafi z niczego zrezygnować. Uzewnętrzniony w tak zabawny sposób brak wewnętrznej harmonii, czyni z niego dziwadło, mogące stanowić lokalną, leśną atrakcję. Każda kolejna ilustracja, to świetny przykład bycia w procesie twórczym. Oprócz oczywistego przesłania mamy tutaj jeszcze jedno: nie ograniczajmy wyobraźni dzieci, tylko dlatego, że nasza już z wiekiem skostniała.
Wiewiórka już nie chce być wiewiórką. Życie bobra, jelenia lub jeża jest z pewnością ciekawsze. Olivier Tallec spełnia wszystkie zachcianki chimerycznego zwierzątka i pozwala mu zaznać życia w inne...