Bohater i zarazem narrator mini-powieści Dariusza Orszulewskiego Jezus nigdy nie był aż tak blady wpada na pomysł, jak zaoszczędzić na świętach Bożego Narodzenia: zamierza wysłać żonę z córeczką na wieczerzę wigilijną do sąsiadów, a samemu udać się w charakterze niespodziewanego gościa do przypadkowego domu. Ma też mnóstwo innych pomysłów – na przyrządzanie ryby i urządzanie życia. Czytając jego obsesyjnie powtarzany monolog, wydrukowany na nierozciętych kartkach, orientujemy się, że zna się dobrze nie tylko na filetowaniu karpia, ale i na oprawianiu innych istot. Jednak by dotrzeć do wnętrza książki i do wnętrza opowieści, czytelnik również zostanie zmuszony do sięgnięcia po nóż.