Powiem wam, że ta książka to miła odmiana spośród ostatnich moich książek. Już na wstępie historia bardzo mnie intryguje, gdyż jest podobna do takiego filmu ,, Efekt motyla". Aż przyjemnie było się ożywić w ponury deszczowy dzień. Dalej było już tyle ciekawiej. Okazuje się bowiem, że narratora możemy traktować jako najlepszego kumpla, bo bezpośrednio do nas przemawia. Potem opowiada nam swoją historię, cały początek splotu zdarzeń, który trzeba poznać, by zrozumieć tą historię. To było zabawne móc porozmawiać z książką:-) Nie sądziłam, że tak bardzo przypadnie mi do gustu.
,, Często byłem o włos od sukcesu. Jestem więc specjalistą od ,,prawie" i mam w tym prawie osiemnaście lat doświadczenia".
Jack Ellison King jest naprawdę sympatycznym chłopakiem. Od razu go polubiłam. Ma jednak tą nieprzewidywalną cechę bycia zawsze o krok od zwycięstwa. Wszystko prawie mu się udaje, co bardzo go irytuje. Dodatkowo obdarzył uczuciem dziewczynę, którą tuż przed nim zdobył jego przyjaciel. Ten okropny pech towarzyszy mu przez całe życie. Niczym klątwa, która tuż przed celem podkłada mu kłody pod nogi. Bardzo mu z tego powodu współczułam. Dodatkowo, kiedy już wziął się w garść i wszystko postawił na ostatnią kartę, los znów z niego drwi. Okazuje się bowiem, że wybranka jego serca jest śmiertelnie chora...
Bardzo mnie to zaskoczyło, gdyż ilość pozostałych stron była zaskakująco spora...
Powiem wam, że czasem koniec historii może być właśnie jej początkiem. Dzieje tu się bowiem coś tak dziwnego, że wraz z końcem pewnego etapu wszystko wraca do początku...
Główny bohater ma bowiem szansę by rozpocząć historię w inny sposób. Było to bardzo przejmujące. On pragnął za wszelką cenę uratować Kate przed śmiercią. Nie wiedział za sprawą czego wciąż wracał do punktu początkowego. Być może to jego uczucia sprawiły, że los dawał mu kolejną szansę, a być może było to coś bardziej złożonego. Tego już musicie dowiedzieć się sami:-)
Miłość jest łaskawa i cierpliwa. Nikogo nie osądza, ani nie unosi się pychą. Trwa i to jest piękne:-)