Georges Desmond, jeden spośród kilku najbogatszych ludzi współczesnego świta, zapisał w testamencie nieomal całą ogromną fortunę obcej, nikomu nie znanej kobiecie.
Wiadomości rozchodzą się szybko. Ta wieść obiegła cały świat dosłownie w ciągu paru minut. Umknęła ona jednak uwadze pewnej młodej osobie, której stałym miejscem zamieszkania była Kalifornia, która jednak w owym czasie spędzała urlop gdzieś u wybrzeży Florydy, żeglując na niewielkim jachcie wraz ze swym bratem, Bobem i kilkorgiem przyjaciół. Osoba ta nazywała się Sandra O'Neill i, mimo że była oddalona od centrum wydarzeń o dobre parę tysięcy mil i zupełnie nieświadoma tego, co się stało - nazwisko jej stało się wkrótce głośne na całym świecie.
Rodzina Desmondów, początkowo zaskoczona i zaszokowana wieścią, która ledwo pozwoliła jej pogrzebać tak nagle zmarłego męża i ojca, w krótkim czasie otrząsnęła się i odcięła zupełnie od świata. Zaraz po pogrzebie, który w tych warunkach, bez żadnego względu na pozycję i dostojność osoby zmarłego, odbył się w największym pośpiechu - bramy rodzinnego domostwa w Tourville zostały szczelnie zamknięte...