Czytało mi się dużo lepiej, niż pierwszą część. I chyba nie tylko dlatego, że akcja była bardziej dynamiczna, ciekawsza. Przede wszystkim nie ma tu błędów wynikających z trudności mentalnego przeniesienia się w lata trzydzieste XX w., które tak bardzo raziły mnie w części pierwszej. Nie ma także, a przynajmniej jest znacznie mniej szczegółowych danych dotyczących np. długości nawy czy wysokości wieży kościelnej.
Ta trylogia pomyślana jest jako kryminał bardzo mocno osadzony w konkretnym miejscu i czasie. Dla mnie ma ogromną wartość przy pogłębianiu i porządkowaniu wiedzy dotyczącej odwiedzanych kiedyś przeze mnie miejscowości. Fikcja literacka wpleciona w prawdę tych miejsc.
Nadal nie jest to literatura wysokich lotów, ale tę część czytałam z dużo większą przyjemnością, niż część pierwszą. Myślę, że dla kogoś, kto zna te tereny lub dopiero je poznaje, cykl Koziołka „Imię Pani” może okazać się fascynującym przewodnikiem po tych terenach. Natomiast ci, którzy szukają dobrej rozrywki przy kryminale retro, mogą poczuć się nieco rozczarowani.