Druga część cyklu "Armagedon" i początkowe szaleństwo nieco traci na sile. W pierwszej, zaczęliśmy z wysokiego "C", Stany Zjednoczone zostały zniszczone przez tajemniczego wirusa, a duża część militarnych jednostek została zaproszona, a tym samym wcielona w polskie struktury obrony narodowej. Z niewiadomych przyczyn spadają samoloty delegacji G8, pozostawiając te państwa bez najwyższych zwierzchników. Turcja toczy wojnę z Grecją, a reszta państw tupta w miejscu wyczekując na odpowiedni moment, by w tym chaosie uszczknąć coś dla siebie.
Polska szybko odnajduje swoje miejsce w nowym układzie światowych mocarstw i dzięki amerykańskim jednostkom staje się coraz bardziej pewna swojej pozycji. Amerykanie jednak nie do końca widzą w nas wodza. Stracili swój kraj, a my nie jesteśmy w ich oczach godnymi przywódcami. Co jeśli gość postanowi stać się nowym gospodarzem? Czy ufna Polska zdoła na czas otrząsnąć się i zapobiec kolejnym zaborem? Mówi się, że walkę o niepodległość mamy we krwi. Czy zdołamy obudzić ją w nowym pokoleniu?
"Hydra" to duże zaskoczenie. Rozpędzając się po wszelakich frontach w pierwszej części, zakładałem, że ten rozmach będzie utrzymany, ale nie. Z początku uznałem to jako minus, bo jak to? Działania będą prowadzone tylko u nas? Z drugiej, autor w tym tomie skupił szczególną uwagę na naszym patriotyzmie. Na problemie ufności, a tym samym pokazuje, że bezwarunkowo, to możemy liczyć tylko na siebie.
Bardzo dobra część i w końcu pojawił się Matt Pulaski, a przynajmniej został wymieniony podczas rozmów. To gość o którym powstał poboczny cykl, w którym mają się zwieńczać, niedokończone wątki z Armagedonu. Póki co, niewiele o nim wiadomo, więc wszystko po kolei, najpierw Armagedon, potem cykl Matt Pulaski.
Vladymir Wolff robi dobrą robotę. Ujmuje swoimi wizjami, to przede wszystkim. Dzięki polskim wątkom uderza w struny, które porywają. Rozbudzają nadzieje i dają wiarę na lepszy los.