Hrabia Monte Christo - któż nie słyszał tego słynnego nazwiska? Dawno, dawno temu oglądałam film na podstawie tego monumentalnego dzieła spod pióra Aleksandra Dumas, jednak po wielu latach pamiętałam jedynie to, że bohater został niesłusznie wtrącony do więzienia na skalnej wyspie, spędził tam wiele lat, a po wyjściu z niego zaczął się mścić na osobach, które do tego uwięzienia doprowadziły. To wszystko - czyli będąc już po lekturze pierwszego tomu - wiem, że to tyle, co nic. Ta część ma nieco ponad 700 stron. I wyobraź sobie, drogi Czytelniku moje zakłopotanie, kiedy docierając zaledwie do setnej strony, miałam już Dantesa, czyli właśnie naszego przyszłego Hrabiego Monte Christo, w tymże więzieniu. Jak to? To co przez całą książkę będzie się działo, jeśli mścić ma się podobno dopiero w drugim tomie? Czy to będzie powieść, której fabuła będzie ograniczać się jedynie do więziennej celi? Czy nie będę się nudzić? Z drugiej jednak strony przecież to literatura piękna, więc to musi być dobre. Popłynęłam z fabułą dalej, o co nietrudno, bo akcja toczy się wartko i odkrywa przed Czytelnikiem nieprawdopodobną intrygę.
Głównego bohatera książki, Edmunda Dantesa, poznajemy w najbardziej radosnym okresie jego życia - ma dziewiętnaście lat, więc cały żywot przed sobą, właśnie wrócił z rejsu, po którym ma otrzymać awans na kapitana i lada moment ma połączyć się węzłem małżeńskim z ukochaną, piękną kobietą. Niestety takie szczęście innym w oczy kole i z zazdrości, doprawionej szczyptą absurdalnych zbiegów okoliczności, podli znajomkowie niczego nie podejrzewającego młodzieńca, składają władzom oszczerczy donos na niego. W rezultacie niefortunnych wydarzeń i ludzkiej chciwości, Dantes na długie lata zostaje osadzony w więzieniu, mieszczącym się w twierdzy If, z którego nie ma możliwości ucieczki. Nie pozbawiony jednak nadziei na odegranie się na sprawcach swojego nieszczęścia, latami snuje plany zemsty i w ciemnościach lochów kształci się w tajemnicy przed strażnikami, ale pod czujnym okiem pewnego księdza, którego wszyscy mają za szaleńca, wierzącego, że jest bogaczem. A jeśli jednak nie jest on szaleńcem, a skarb o którym mówi naprawdę istnieje? Czy po wydostaniu się z więzienia naprawdę mogą czekać na niego niezliczone, ukryte gdzieś kosztowności? Przekonuje się o tym Dantes, który przez lata spędzone jedynie ze swoim towarzyszem, staje się dla niego jak syn i zostaje powiernikiem księżej tajemnicy.
Jestem do cna oczarowana używanym w książce słownictwem, które oplata fabułę, niczym wiankiem pachnących kwiatów. Niespotykane już w codziennym użytku wyrazy, ich formy, czy całe sformułowania urzekły mnie swoim pięknem i archaicznym już brzmieniem. Przeczytawszy, założywszy - cudowne, prawda? “Chcesz Pan zapewne napić się wina.” Dla mnie brzmi to niesamowicie, egzotycznie i ukazuje jak pięknie potrafiliśmy się niegdyś wysławiać. Teraz coraz bardziej skracamy słowa, nawet całe zdania, spieszymy się i nie dbamy o estetykę wypowiedzi, dlatego tym bardziej wiekowe dzieła są dla mojego wewnętrznego estety swoistą ucztą. Jeśli również pragniesz przeżyć taką wyrafinowaną, słowną podróż do dawnych czasów, to z pewnością powinieneś przeczytać tę powieść.
Pomimo tego, że ta klasyczna historia powstała w połowie XIX stulecia, to w pewnych aspektach nie traci na aktualności. Jest to opowieść o tym, jaki świat bywa okrutny i podstępny dla łatwowiernych i ufnych osób. O zawistnej zazdrości okrutników, do których uśmiecha się los, zdradzie i w końcu triumfie dobrych ludzi nad tymi złymi. Najważniejsze jednak jest tutaj pogodzenie się z samym sobą i przebaczenie win. Czy Dantes będzie umiał wybaczyć, czy jednak użyje przeciwko swoim wrogom tej samej, podłej broni, którą oni się posłużyli i stanie się tak niegodziwy jak oni? Po odpowiedzi zapraszam do wykwintnego świata tego niebotycznie wspaniałego, wielowątkowego dzieła, a ja już za moment sięgam z ogromną ciekawością po drugi tom.