Wnikliwa i zwięzła analiza typowo ludzkiej wiary w Szatana jako cesarza piekielnych demonów – od czasów pierwotnych, przez starożytność, średniowiecze, XVII-wieczny dwór króla Ludwika XIV i czarne msze księży degeneratów, aż do końcówki XIX wieku i powstałej w tamtym czasie swoistej "mody na satanizm". Pozycja napisana przez wybitnego amerykańskiego wolnomyśliciela i antyreligijnego ateistę 60 lat temu, w roku, gdy Anton LaVey miał zaledwie 18 lat. Cytaty z historycznych źródeł oraz opisy treści mitów przeróżnych religii tworzą warstwę naukową tego dzieła. Jednak w połączeniu z prześmiewczym tonem i złośliwymi żartami Autora lektura staje się nie tylko cenna merytorycznie, ale też nadzwyczaj przyjemna w odbiorze. Oczywiście przyjemna raczej tylko dla czytelników areligijnych i szydzących z bezkrytycznej wiary w zabobony, gdyż osoby głęboko religijne (w tradycyjnym sensie) mogą poczuć się urażone złośliwymi docinkami i kąśliwymi uwagami nieżyjącego już od lat pisarza. Jego prześmiewczość, ironia i zdecydowana antypatia w stosunku do wiary w niedorzeczne, dziecinne pomysły metafizyczne (takie jak życie pozagrobowe w piekle przez wieczność lub naiwne antropomorfizowanie bogów) jednych może przyciągać, drugich zniechęcać, a trzecich obrażać. Mnie przyciągnęły. I lektura tej pozycji dała mi dużo śmiechu i dobrej, rozkosznie szyderczej zabawy.