Książka dobrze napisana, ale szczerze mówiąc ciężko się ją czyta z dwóch powodów. Po pierwsze powieść obciąża psychicznie. Bohaterami są ludzie z trudnymi życiorysami, ze złamaną psychiką, z tzw. patologii, a to nie nastraja do czytania optymistycznie. Po drugie, w książce przeplatają się postacie i troszkę musiałam sobie przypominać kto jest kim, ale to dlatego, że 6 rano to nie pora na opowieści o irlandzkich dilerach i prostytutkach,.
Ale jak już się przez to przebrnęło to mamy w rezultacie dobrą książkę o hipokryzji tzw. dobrych ludzi, o rodzinach i wypaczeniach, o tym, że nikt jak najbliższy tak nie skrzywdzi, o tym, że Kościół nie pomaga, a hipokryci wręcz szkodzą. Można ją też odczytywać jako apel o los dzieci ulicy. Mocna powieść.